niedziela, 5 kwietnia 2015

27. " Dad's shoulders made ​​me feel save "

Madison's POV:

Justin powoli zaprowadził mnie na dół do hotelowej restauracji. Szliśmy powoli przez ogromny i ozdobny lokal za prowadzącym nas kelnerem. Nie wiedziałam dokładnie, gdzie nas prowadzi, ale wiedziałam, że prowadzi nas do mojego ojca, naprowadziła mnie do tego wypowiedź Justina, kiedy powiedział, że ma dla mnie niespodziankę, ale wiem już jaką.
Czułam się odświeżona w moich własnych ubraniach, które pachniały moim domem, moimi perfumami i wygodą, komfortem, którego nie doceniałam do tej pory. Każdy uczy się na błędach, prawda? Ale mam nadzieję, że nikt nie będzie musiał przekonać się o tym w ten sposób, w jaki ja się o tym przekonałam.
Czułam się bezpiecznie z poczuciem, że Justin wcale nie miał złych zamiarów co do mnie, a do tego w hotelu znajduje się mój ojciec. Marzyłam o spotkaniu z nim od miesiąca, dwóch. Nie wiem ile dokładnie mnie nie było.
W końcu kelner wprowadził nas do pokoju w strefie VIP. Ściany były pomalowane w kolor limonki, wszystkie meble były pokryte białą skórą, a naśrodku stał duży stół z jasnego drewna. Zmarszczyłam bwri widząc posiwiałego mężczyznę ze szklanką bourbonu na końcu stolika. Rozchyliłam usta, kiedy uniósł swoją głowę. To był mój tata.
- Dziękuję - powiedział Justin dziękując kelnerowi za zaprowadzenie nas na miejsce, a po chwili usłyszałam zamknięcie drzwi.
Nagle rozmowy płynące z dużej sali restauracji ucichły. Zapanowała cisza.
- Madison - powiedział tata wstając z miejsca i odsuwając się od stołu.
- Tato... Tatusiu - szepnęłam.
Nie zayważyłam, kiedy zaczęłam biec w jego stronę i kiedy zamknął mnie w uścisku. Przytuliłam się mocno do jego ciała chcąc tak pozostać na zawsze i już nigdy się od niego nie odsuwać. Ramiona taty sprawiły, że poczułam się bezpieczna. Z mojego umysłu uleciały wszystkie złe myśli odnośnie tego co działo się w ostatnim miesiącu.
- Madison, tak bardzo tęskniłem, tak bardzo się martwiłem.
- Tatusiu... - szeptałam w jego marynarkę, która chwilę później była mokra od moich łez. Płakałam cicho wtulając się w jego ciało.
Tata zacisnął na mnie swój uścisk i pocałował mnie mocno w czubek głowy.
- Przepraszam - szepnęłam płacząc coraz głośniej i bardziej spanikowana.
- Za co ty mnie dziecko przepraszasz? - zapytał w moje ucho.
- Za to co się stało. Za to, że mnie nie było.
- Kochanie, przecież to wszystko już nie ma znaczenia. Najważniejsze, że jesteś już tutaj ze mną.
Uśmiechnęłam się przez łzy i westchnęłam radośnie. Nagle ojciec odsunął mnie od siebie i uśmiechnął się dotykając mój policzek.
- Kocham Cię, córeczko moja. Tak tęskniłem. - powiedział i ponownie mnie przytulił tym razem obejmując mnie w talii. Syknęłam z bólu przypominając sobie o posiniaczonych żebrach i przecięciach na skórze.
- Co się stało?
- Nic - odpowiedziałam, a chwilę później poczułam ciało Justina za sobą. Objął mnie delikatnie tak jak on to tylko potrafił i przyciągnął do siebie. Czy to była jego postawa obronna wobec mnie, kiedy coś tylko mnie zaboli, albo coś dzieje się ze mną? Czuł niebezpieczeństwo, bo mój własny ojciec objął mnie zbyt mocno? Przecież nie wiedział o tym, nie wiedział co się ze mną działo tam, gdzie mnie przetrzymywano, ale chyba się nie dowie. Nie chciałabym, żeby wiedział o tym co się działo ze mną w tamtym okropnym i obskórnym miejscu, którego nie chciałąm nawet pamiętać.
- Tato, to jest Justin - powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
- Tak, wiem.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Justina, a po chwili na mojego ojca. Ale jak?
- Spotkałem twojego tatę przed windą, kiedy poszedłem sprawdzić, czego się przestraszyłaś. Potem przyprowadziłem go do nas do pokoju. - szybko wyjaśnił mi Justin patrząc na mnie.
- Jak to? - zapytałam cicho.
Patrzyłam na Justina zdezorientowana nie wiedząc o co chodzi, a on uśmiechnął się delikatnie i pocałował moje czoło.
Był taki czuły i uroczy, troskliwy. Nigdy nie spodziewałam się, że spotkam kogoś takiego jak on. Kogoś, kto sprawił, że jestem szczęśliwa. Widząc go po raz pierwszy czułam, że powinnam się trzymać od niego z daleka, że jest niebezpieczny i nie powinnam się z nim zadawać.
- Zjecie coś? - powiedział mój ojciec patrząc na nas i wskazując na miejsca przy stole.
Pokiwałam powoli głową przypominając sobie, że nic nie jadłam od wczorajszej kolacji, która z resztą była przepyszna.
Mój ojciec wskazał dłonią na wolne miejsca obok niego, a chwilę później usiadłam obok niego razem z Justinem.
- Zamówię wam coś delikatnego, na przykład tosty z masłem i bekonem. Może być? - zapytał mój tata z życzliwym uśmiechem patrząc najpierw na mnie, a za chwilę na Justina. Jeszcze później jego wzrok powędrował na mnie.
Pokiwałam powoli głową zgadzając się na pyszne jedzenie. Zaburczało mi w brzuchu.
- Jak się czujesz Madison? - zapytał mój ojciec chwytając mnie za dłoń.
- Bezpieczna - odpowiedziałam cicho spuszczając wzrok na kremowy obrus leżący na stole.
Uśmiechnął się i spojrzał na Justina.

- Jak udało ci się ją znaleźć?
Właśnie w tym momencie przypomniałam sobie, że miałam zapytać się taty jakim cudem wiedział w jakim hotelu się znajdujemy. Przecież w naszej rozmowie wspomniałam jedynie, że jesteśmy w Oslo.
- No cóż, panie Beer. Skorzystałem z pomocy moich znajomych. - odpowiedział spokojnie Justin.
Co? Taka była prawda? Nie rozmawiałam z nim o tym. Nie wiedziałam nawet, że szukał mnie w jakiś zaawansowany sposób. Dobra, nieważne.
- Mów mi Will.
- Dobrze, panie B... Will.
Justin i mój ojciec zaśmiali się wspólnie. Mam nadzieję, że Justin nie powie nic o tych zapasach narkotyków, które trzyma w klubie. Chyba nigdy nie zrozumiem tego chłopaka i jakim cudem osiągnął to, co ma obecnie.
Siedziałam wpatrzona w swoje dłonie, kiedy Justin rozmawiał z moim ojcem. Wydawać by się mogło, że się dogadują i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ale miałam dziwne uczucie, że jest to tylko chwilowe. Spojrzałam za okno i zmarszczyłam brwi widząc za szybą postać obserwującą to, co dzieje się wewnątrz.
Szybko odwróciłam głowę nie mogąc patrzeć na to. Nagle telefon Justina odezwał się z dzwonkiem Nicki Minaj - Anaconda.
Justin słucha takiego rodzaju muzyki? Zaśmiałam się w myślach na to spostrzeżenie.
- Przepraszam na chwilę - odpowiedział kulturalnie Justin.
Kto by pomyślał, że ten chłopak ma tyle twarzy? I że umie dopasować się do każdej sytuacji, w której się znajduje. Niesamowite.
Uśmiechnęłam się patrząc na mojego ojca. Wpatrywał się w Justina do momentu, aż nie zamknął za sobą drzwi. Po chwili spojrzał na mnie.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? - powiedziałam patrząc na mężczyznę.
- Cieszę się, że miałaś przy sobie kogoś, kto tak bardzo się o ciebie troszczył przez ten czas.
- Tato... To zaledwie jeden dzień, kiedy Justin mnie znalazł.
- Czy to będzie odpowiedni moment, żebym zapytał jak to się stało i co się tam działo? - zapytał, a ja ciężko wciągnęłam powietrze w płuca. Spojrzałam na ojca i zauważyłam, że włosy na jego skroni są całe posiwiały.
Po chwili przyniesiono nasze zamówienie. Zjedliśmy spokojnie, a może raczej niespokojnie, ponieważ Justina wciąż nie było ze mną. Co się działo? Zaczynałam panikować.
Zabrałam się do opowiadania zaczynając od tego jak poznałam Justina i kończąc na tym jak mnie znalazł. Nie opowiedziałam dokładnie wszystkiego, co się tam działo wiedząc, że może to być nie do zniesienia dla mojego ojca. Pokazałam jedynie moje rany i siniaki na ciele, nic więcej.
Co chwilę głośno przełykał ślinę i zaciskał powieki. Widziałam, że jest to dla niego nie do zniesienia, ale chciałam, żeby wiedział, chciałam opowiedzieć wszystko na raz zanim zdążę się rozpłakać. Gdyby to się stało nie potrafiłabym powstrzymać łez.
Na koniec mojej wypowiedzi tata złapał mnie mocno za rękę. Uśmiechnął się delikatnie, a po chwili ucałował moją dłoń. 
- Madison - zaczął.
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Wylatujemy dzisiaj wieczorem, spotkamy się przy recepcji o 20.
- Czy Justin może lecieć z nami?
- Tak kochanie, jeżeli tylko tego chcesz.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Drzwi powoli otworzyły się, a do środka wszedł Justin z uśmiechem na twarzy. Czy on się z czegoś cieszył? Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie. - Wszystko zdążyło już wystygnąć - powiedział mój ojciec dopijając szklankę bourbonu.
- Nie przeszkadza mi zimne jedzenie. Jeżeli nie ma Pan... Znaczy, jeżeli nie masz nic przeciwko to zjem to za chwilę. - odpowiedział grzecznie Justin.
Ten chłopak naprawdę umie dostosować się do każdej sytuacji. Zauważyłam, że zdążył się przebrać. Miał na sobie czarne spodnie, czerwone buty z grubą białą podeszwą i czerwoną koszulę w kratkę. Uśmiechnęłam się widząc, że ułożył swoje włosy na żel. Wyglądał pysznie. Zatopiłabym w nim swoje ząbki. Ogarnij się Madison!
Justin powoli jadł swoje śniadanie wymieniając się spostrzeżeniami odnośnie obsługi hotelu, żartując z moim ojcem. Uśmiechnęłam się widząc to wszystko. Byłam szczęśliwa jak nigdy.
- Pójdę do swojego pokoju doprowadzić się do porządku - powiedziałam powoli wstając od stołu - dziękuję za śniadanie. Widzimy się później tatusiu.
Dodałam, a następnie ucałowałam czoło taty i wyszłam z małej salki, którą wynajął mój ojciec.
Szłam powoli korytarzem nigdzie się nie spiesząc. Nacisnęłam przycisk windy i czekałam, aż zjawi się na moim piętrze. Kiedy drzwi się otworzyły wypuściłam ludzi, którzy znajdowali się w windzie, a następnie sama weszłam. Drzwi zamykały się, ale kiedy mialy się zatrzasnąć pojawiła się między nimi męska dłoń. Podskoczyłam do góry przestraszona. Drzwi rozsunęły się ukazując postać Justina.
- Nie uciekniesz mi - powiedział uśmiechając się zadziornie.
Szybko wszedł do windy i stanął naprzeciwko mnie. Uśmiechał się cały czas patrząc intensywnie w moje oczy.
- Nie zamierzam - szepnęłam.
- To dobrze.
O Boże. Zostałam oparta o lustrzaną ścianę windy. Justin zaczął całować moją szyję mrucząc cicho.
- Wcześniej przeszkodzili nam chłopcy - powiedział całując moją skórę. Rozchyliłam usta czując coś niesamowitego.
Gorąco.

2 komentarze: