piątek, 30 stycznia 2015

17. " I decided to take my own life. "

Madison's POV:

Obudziłam się w zupełnie innym pomieszczeniu. Nie było to pomieszczenie, w którym byłam przetrzymywana i zgwałcona. Tutaj było... inaczej. Ściany były zrobione z drewna, po środku znajdował się kominek z kamienia. Łóżko było duże, na co najmniej trzy osoby. Nawet cztery by się zmieściły. Znajdowało się tu jedno okno zabezpieczone kratami, ale pomimo tego pomieszczenie było ciemne. W każdym rogu tego pokoju znajdowały się czerwone lampy, a mała zwykła biurowa lampka stała na półce obok łóżka.
Bolały mnie mięśnie w tak dziwny sposób, którego nigdy nie doświadczyłam.
Dlaczego to wszystko dzieje się  mnie? Co tak złego zrobiłam, że dostałam taką karę?
" Justin " podpowiedziała moja podświadomość. Oczywiście ze tak.
Ale najgorsze jest to, że zaczęłam czuć do niego coś tak silnego, że nie umiałam tego określić. Nigdy nie czułam czegoś takiego.
Mimo tego, że usłyszałam to wszystko na swój temat, to, że chciał mnie tylko dla pieniędzy mojego ojca nie zniszczyło tego uczucia. Miałam nadzieję, że to wszystko nie będzie mu obojętne. 
Był. .. wyjątkowy. Nie znałam go zbyt długo, ale wiedziałam, że to co czuję nie jest kwestią chwili. To musi być coś trwalszego.
Siedząc w jednym z kątów pomieszczenia miałam sporo czasu na rozmyślanie. Podkuliłam nogi przytulajac je do piersi, a głowę oparłam o ścianę. Zamknelam oczy czując burczenie w brzuchu. Nie jadłam i nie piłam nic od dwóch dni.  Mój organizm nie był do tego przyzwyczajony, ale stwierdziłam, że muszę do tego przywyknąć. Nie mam pojęcia jak długo zamierzają mnie tutaj trzymać.
Usłyszałam kroki za drzwiami. Nagle otworzyly się, a do środka wszedł Drew, ten sam obleśny typ, który bezprawnie dobrał się do mnie. Poczułam, jak moje mięśnie gardła kurczą się informując mnie o tym, jak duża jest chęć oddania ostatniego posiłku, który zjadłam.
- Cześć Madison. Czas na ciebie. Nakladaj. - powiedział rzucając we mnie czarny koronkowy strój. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego.
- Jeśli tego nie założysz będę musiał cię ukarać.
Chłopak uśmiechnął się do mnie z obrzydliwym uśmiechem. Przewróciłam oczami na jego wyraz twarzy.
W tym momencie chłopak podszedł do mnie i podniósł mnie do góry. Dopiero teraz miałam idealną okazję przyjrzeć się jego twarzy. Miał wyraźnie zarysowana szczękę, wąskie usta i oczy czarne jak  smoła. Jego cera była blada, a mięśnie ciągle były napięte pokazując ich wielkość.
Ponownie podał mi skąpe ubranie i ciągle mnie obserwując usiadł na łóżku. Na jego twarzy gościł groźny uśmiech, od którego włos jeżył się na głowie.
- Ubieraj się.
- Jak to? Tutaj? Przy... Tobie? - powiedziałam cicho doskonale wiedząc, że brzmię żałośnie i śmiesznie.
Zaśmiał się głośno prosto w moja twarz.
- Tak.
W tym momencie do pokoju weszła pozostała reszta, dwóch chłopaków. Obydwu o imieniu John. Przechodząc obok mnie klepnęli mnie silnie w pośladek, a ja czułam,że zostanie tam czerwony ślad. Wzdrygnęłam się powoli zaczynając zdejmować ubrania. Najpierw bluzkę, później spodnie i biustonosz. Majtek nie miałam, ponieważ zostały mi zabrane, a dodatkowo zniszczone.
Weszłam w obleśny strój i wtedy zobaczyłam, że jest on prześwitujacy w intymnych miejscach. Moje serce zaczęło bić jak szalone, kiedy zobaczyłam trzy chciwe pary oczu.
Zostałam przyciągnięta do mężczyzn i posadzona okrakiem na kolanach jednego z nich.
Dłonie mężczyzn wodziły po całym moim ciele nachalnie dotykając mnie w każdym możliwym miejscu. Nie miałam szans ma obronę, bo byłam przytrzymywana, a dodatkowo miałam związane dłonie.
Nie wiem kiedy to się stało i który z nich to zrobił, ale zorientowałam się wtedy, gdy położyli mnie na brzuchu w taki sposób, aby dolna partia ciała była na gorze, a moje uda rozszerzone.
- O tak. Stój tak, baby. - usłyszałam głos jednego z nich, a później poczułam jak materiał na moim ciele zostaje rozerwany. 
Czułam ich przyspieszone oddechy na swoim ciele, słyszałam ich głosy i jęki.
Zaczęłam się wiercić.
- Zostaw mnie.
Szybko upadlam na plecy i spojrzałam na trzech mężczyzn kleczacych nade mną.
- Zostawcie mnie. - jeknelam żałośnie czując słoną ciecz na policzkach.
Nagle poczułam mocne uderzenie w brzuch czymś w rodzaju pasa. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam jak John stoi nade mną z pasem i zlowroga miną.
Nagle jeden z nich wbił się we mnie, a ja czułam się tak jakbym była rozrywana od środka. Krzyknęłam głośno w szlochu modląc się do Boga o koniec. O szybkie zabranie mnie z tego świata.
Później było tylko gorzej.
Wykorzystywali bicze, szpicruty i inne zabawki do torturowania mnie.
- Bij ją! Mocniej!
W tym momencie byłam podwieszona za ręce nad łóżkiem. Drew leżał pode mną biorąc mnie od dołu i drapiac moje pośladki w sposób, który sprawial , że miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność.
Raz na jakiś czas po pomieszczeniu rozchodził się głośny rozgłos obijania paska o skórę i kości. Otrzymywałam ciosy za każdym wskazaniem, gdy Drew wydał z siebie jęk, czyli dosyć często.
Już nie miałam siły płakać.
Moje łzy potokiem spływały po moich policzkach, a ja widziałam to wszystko jedynie przez mgłę. Nie mogłam zamknąć oczu, bo to kończyło się surową naganą. 
Kiedy ten koszmar się skończył dostałam cienki szlafrok do przykrycia. Nie mogłam spać na łóżku, tylko na podłodze.
Bolał mnie kręgosłup.
Dostawałam jedzenie raz na trzy dni, a wodę trzy razy dziennie. Trzy szklanki to i tak sporo. Odlewałam je do miski zostawionej pod łóżkiem. Stosowałam ja do mycia się i przemywania twarzy.
Mijał dzień za dniem, a ja żyłam w nieświadomości, która obecnie jest godzina lub dzień miesiąca. Nie wiem ile przebywalam już w tym miejscu. Nie wiedziałam, w której części kraju się znajduję. W której części świata.
Próbowałam po prostu wytrzymać.
Jednakże z każdym dniem było coraz gorzej, wszystko co ze mną robili było nagrywane, a ślady na mojej skórze się powiększały. Miałam dwie rany cięte - na żebrach i łopatce. Miałam sine ślady na szyi oraz malinki na wewnętrznych stronach ud. Dodatkowo nie mogłam chodzić, ani siedzieć. Od leżenia bolały mnie plecy. To wszystko mnie przerosło.
Postanowiłam odebrać sobie życie.

______________

O nie. Madison nie. : o
To wszystko wymyka się spod kontroli.

Następny w sobotę.

#love
Ann.

czwartek, 29 stycznia 2015

INFORMACJA.

Cześć kochani.
Ponieważ wróciłam po długiej nieobecności do opowiadania i pisania kolejnych rozdziałów, przyszedł czas, żeby poinformować Was, że rozdziały znowu będą pojawiać się regularnie.
Tym razem jest mała zmiana.
Kiedyś rozdziały były udostępniane co dwa/trzy dni. Teraz nastąpi pewna zmiana.
Rozdziały zaczną pojawiać się raz w tygodniu. A dokładniej w weekend.
Wynika to z faktu, że mam sporo nauki, ale mimo tego doloze wszelkich starań, żeby wszystkie rozdziały zostały dodane umówionego dnia.
Wyjątkiem będą okresy, kiedy będę miała wolne od szkoły i masy zajęć tj. ferie, święta, długie weekendy.
Wtedy rozdziału będą dodawane w miarę szybko, np. Co dwa dni.
Poza tym wtedy Wy także będziecie mieli więcej czasu, żeby na spokojnie usiąść i przeczytać kolejny rozdział.
W poniedziałek 2 lutego rozpoczynają się ferie zimowe w moim województwie, dlatego będzie to czas gdy rozdziału będą pojawiać się co 3 dni.
Proszę także o systematyczne odwiedzanie mojego aska (KLIK ) . Prowadzę go dla Was i tylko wyłącznie dla Was. Ale nie widzę na nim żadnej aktywności.
Jest to trochę smutne, ale no cóż.
Bardzo proszę o polecenie naszego bloga znajomym, a także nieznajomym, których obserwujecie na asku, tt, it itd.
Niech będzie nas jeszcze więcej! ♡

Kocham Was najmocniej.
Love.
Ann.

środa, 28 stycznia 2015

16. " We'll play with you."

Madison's POV :

Leżałam cała obolala na łóżku. Dodatkowo byłam bez spodni i przywiązana do jakiegoś bala. Na szczęście nie byłam już zakneblowana i mogłam spokojnie oddychać. 
Już nie potrafiłam zatrzymać łez. Byłam zakłopotana, zła i zmieszana. Kilkakrotnie szarpnęłam rękami, ale jedyne co poczułam to straszny ból. Podkuliłam nogi chowając swoją nagość, a w zamian otrzymałam ból z lewej strony ciała, na zebrach. Tam gdzie zostalam zraniona nożem. W tym miejscu miałam rozdartą koszulę i duże krwawe plamy.
Bolało mnie serce na myśl, że dałam się oszukać w tak prosty sposób. Byłam wściekła na siebie za to, że zaufałam Justinowi, że uwierzyłam w jego dobroć. Nie był dobrym człowiekiem. Nienawidziłam go z całego serca i przysięgam, że jeśli kiedykolwiek go spotkam to wydrapie mu te szpetne karmelowe oczy. Nienawidziłam go. Tak bardzo.
Zamknęłam oczy ignorując ból pomiędzy udami i na zebrach. Moje spodnie leżały gdzieś na podłodze, a ja nawet nie miałam jak ich podnieść. Musze stąd uciec, przynajmniej spróbować. Nie chcę umrzeć, nie mogę. Mam zbyt wiele do zrobienia.
Nagle poczułam, jak moje oczy zamykają się ze zmęczenia. Potrzebowałam snu, ale bałam się zasnąć.
Bałam się, że ktoś tu przyjdzie i mnie zabije. Spojrzałam w stronę okna i zauważyłam, że przez szybę wpada światło księżyca w pełni. W pokoju było jasno, dlatego postanowiłam się rozejrzeć. Rozgladalam się po całym pomieszczeniu, ale nie dostrzeglam nic co zdaloby się do ucieczki.
Moje powieki opadły bez ostrzeżenia, a ja odpłynęłam w nieznaną, niebezpieczną krainę snu. Które teraz stały się jeszcze bardziej niebezpieczne.

Obudziły mnie delikatne ruchy czyjejś dłoni przy moim boku. Zamrugałam kilka razy otwierając oczy i zauważyłam młodego mężczyznę opatrującego moją ranę. Czy ja umarłam? Zmarszczyłam brwi w zastanowieniu, a sekundę później odsunelam się od jego dotyku.
- Hola, hola koleżanko. Gdzie uciekasz?
- Ja... - zaczęłam, ale mój głos był wystarczająco zachrypnięty, żeby odpowiedzieć. Chłopak wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi oczami z delikatnym, ale tajemniczym uśmiechem. Miał pewne zamiary. Ale jakie one były nie miałam nawet odwagi pomyśleć.
- Ja cię ubieram, opatruję ranę, odwiązuje a ty tak się odwdzięczasz? Nieładnie. W nagrodę powiem ci jakie są plany co do ciebie. Rozumiesz?-odpowiedział chrypkowatym głosem.
Patrzyłam na niego nie wiedząc co zrobić, ale on złapał mnie mocno za policzki.
-Zapytałem czy rozumiesz, dziwko ! - krzyknął.
Szybko pokiwalam w odpowiedzi głową. W mojej głowie wysyłałam modlitwy do Boga, żeby zabrał mnie stąd, albo pomógł się wydostać. Chciałam płakać. Nigdy w życiu nie doznałam takiego upokorzenia.
Moje serce płakało razem z moim umysłem, wiedząc, że może stać się coś złego. 
- Świetnie. A zatem... zamierzamy się tobą trochę pobawić.
Pobawić?!
- Ale najpierw trzeba wywieźć cie w bezpieczne miejsce, żeby nikt nie mógł cię znaleźć.
Wywieźć?!
- Oczywiste jest to, że będziesz próbowała uciec od nas. Dlatego wszystko zaplanowaliśmy idealnie. Masz tutaj czysta bluzkę. - rzucił we mnie koszulka z dużym dekoltem i szpetnymi ozdobami.
- Nie naloze tego. - warknęłam odzyskując głos. Poderwałam się do góry i zauważyłam, że jestem odwiązana, dlatego rzuciłam się do ucieczki.
Szybko wybiegłam przez otwarte drzwi i przebieglam przez schody. Kiedy chwyciłam klamkę drzwi frontowych moje serce zaczęło być szybciej, tak gdyby dostało dużo dawki adrenaliny.
Nagle silne dłonie chwyciły mnie od tyłu w pasie i mocno przycisnęły do siebie.
- No, no. Będzie kara. - odezwał się mężczyzna stojący za mną, a ja juz wiedziałam,że był to ten chłopak, który. .. mnie zgwałcił. Od przodu podszedł do mnie chłopak, który przed chwilą opatrywał moją ranę.
- Zostawcie mnie. Proszę. - szepnęłam błagalnie- jeżeli chcecie pieniędzy od mojego ojca- dam wam je. Powiedzcie Justinowi, że je dostanie, ale zostawcie mnie.
Wszyscy trzej zaczęli się głośno śmiać w sposób, który zmrozil krew w moich żyłach.
- Myślisz, że współpracujemy z Bieberem? I tu się mylisz. Mamy cię po prostu do zabawy. A ponieważ jesteś z otoczenia Justina to tym lepsza zabawa dla nas trojga. Będziesz robić za naszą dziwię, kochana. Będziemy cie pieprzyc w każdym możliwym miejscu,w każdy możliwy sposób.  Tak długo jak to się nam będzie podobało. Rozumiesz suko? - warknął, a ja w tym momencie rozpłakałam się. Justin nie ma z tym nic wspólnego? Ale przecież słyszałam...
Spuscilam głowę zaczynając mocno płakać. Nagle poczułam nagłe uderzenie w twarz.
- Jeszcze nie skończyłem!
Chwycił mnie mocno za policzki i zaczął mocno całować. W tym momencie przypomniałam sobie w jak delikatny i czuły sposób całował mnie Justin.
Chwilę później zostałam uderzona ponownie.
- Caluj mnie! - wrzasnął mężczyzna i silnie wbił swoje paznokcie w skórę na moich policzkach. Pisnęłam z bólu.
Zaczęłam poruszać wargami całując go w ten obrzydliwy sposób. Czułam jak jego ślina ścieka z kącików moich ust.
Po chwili,która zdawała się być wiecznościa chłopak odsunął się.
- John, twoja kolej. -powiedział z obrzydliwym uśmiechem.
Wciąż byłam przetrzymywana od tyłu w taki sposób, żebym nie mogła się ruszyć.
Uniosłam swój wzrok na podążającego w moim kierunku mężczyznę, jak przypuszczam to właśnie on miał na imię John. Uniósł do góry przedmiot, który trzymał w swojej dłoni. Strzykawka.
O mój Boże.
Mój umysł zaczął wariowac.
Zaczęłam się szarpać i kopać nogami, robiąc wszystko, żeby się uwolnić od silnego uścisku rąk mojego oprawcy. Jednak na nic się to zdało.
John chwycił moje biodra i powoli w bardzo bolesny sposób wsunal w mój brzuch igłę strzykawki. Jeknelam z bólu, jednak w połowie został on stłumiony przez dłoń, która nagle zakryła moje usta. Chłopak bardzo powoli wycisnął zawartość strzykawki w mój organizm. Odsunął się ode mnie z dumną miną i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął delikatnie się do mnie uśmiechając.
Czy ja umrę? Zostalam otruta? A może chcą mnie uśpić?
Jezu. Nie. Błagam. Nie ja. 
- Drew. Powiedz coś.
W tym momencie stanął drugi z nich. Drew.
- A zatem... życzę Ci słodkich snów księżniczko. Lepiej przemysl sobie wszystko dokładnie, a potem opowiesz nam coś o sobie, bo przecież jako twoi pracodawcy musimy cos o tobie wiedzieć. Ustalmy zatem kwotę, jaką będzie odpowiadać za twoją pracę.
Czy on zamierza płacić mi za seks? Co?!
- Tak jak mówiłem.. Będziesz robić wszystko to, co nam się spodoba, nie będziesz protestować tylko po prostu to robić. Jesteś do naszej dyspozycji 24 godziny na dobę, niezależnie od pory dnia i nocy oraz twojego samopoczucia. Jeżeli będziesz chora masz się przed nami wypiąć. Tutaj chodzi o naszą przyjemność, nie twoją, panno Beer.
W tym momencie zrobiło mi się słabo, poczułam jak moje kończyny sztywnieją, a później są bezwładne.
- Twoją zapłatą będzie możliwość życia. To, że Cię nie zabiję. - odpowiedział.
Ale ja juz nie słyszałam tych słów. Otoczyla mnie ciemność, niebezpieczna i bolesna ciemność, która pochłonęła mnie całą.

__________

Jest kolejny rozdział.
Jak wrażenia?
Co sądzicie o tym co się dzieje?

Następny w czwartek. (:

#love.
Ann

wtorek, 27 stycznia 2015

15. " I regret that. And I'd take back all the time and desire to never again meet him on my way. "

Madison's POV :

Stałam na balkonie i patrzyłam jak Justin pewnym krokiem wychodzi z mojego ogrodu i wsiada do samochodu. Ani razu się nie odwrócił. Nie spojrzał.
Tak, Madison. Zadurzyłaś się po uszy w chłopaku, którego znasz niesamowicie krótko, a dodatkowo nic o nim nie wiesz. Oprócz tego, że oznacza kłopoty.
Nie obchodziło mnie to. Ja naprawdę chciałam być obok niego, chciałam być częścią jego życia i pomóc mu je zmienić.
A może nie chce go zmieniać?
Co za nonsens. Oczywiście, że chce. Na pewno chce zacząć żyć normalnie, ale jego problemy emocjonalne w młodości nie pozwoliły mu zrobić inaczej. Był zagubiony i roztrzęsiony. Co innego może zrobić biedny chłopak, wokół którego działo się coś, czego sam nie rozumiał. Chwycił się pierwszej lepszej liny, ale nie wiedział, czy dostanie się dzięki niej na powierzchnię czy spadnie.
Stałam długą chwilę patrząc na miejsce gdzie widziałam go po raz ostatni.
A może on mną gra? Może znowu źle trafiłam?
Westchnęłam cicho i wróciłam do pokoju powoli zamykając drzwi balkonowe.
Po której chwili znalazłam się w kuchni. Otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu kartonu soku pomarańczowego. Nalałam go do szklanki i zaczęłam go pić idąc w kierunku barku. Siadłam na jednym z wysokich krzeseł stojących przy wyspie kuchennej i zaczęłam powoli poć chłodny sok, który od razu rozjaśnił mój umysł. Postanowiłam pójść do Justina do klubu. Potrzebuje rozmowy. Chcę wiedzieć na czym stoję i czy powinnam się przejmować tą całą sytuacją.
W jednej chwili zobaczyłam tatę siedzącego przy stoliku w salonie i chowającego twarz w dłoniach. On... płakał. Powoli zsunęłam się z krzesła i podeszłam do ojca siadając spokojnie obok niego na podłodze. Ułożyłam swoje dłonie na jego kolanie.
- Tato? - zaczęłam delikatnie.
- Tak, Madison? -powiedział załamanym głosem.
Coś było nie tak. Tylko co? Problemy w firmie? Coś stało się z babcią w Seattle? Coś z mama?
- Tato... co się stało?
Nie chciał mi powiedzieć. Siedziałam ponad godzinę na podłodze próbując dowiedzieć się o co chodzi. Gdyby tylko próbował mnie jakoś nakierować. Nie dość że pomrukiwał cos niewyraźnie to dodatkowo siedział z zakrytymi dłonią ustami.
- Tato. Jestem twoją córką. Masz we mnie wsparcie i powinieneś mówić mi co się stało.. przynajmniej czy to coś złego z mama, firmą albo babcią...
- Słuchaj Madison.. Powiem ci tyle co możesz wiedzieć.. - zaczął.
Przez chwilę miałam wątpliwości, że pamięta jak się mówi.
- Odwiozłem twoją mamę na lotnisko, bo ma dzisiaj swój służbowy wyjazd. Kiedy weszliśmy na lotnisko czekał na nią mężczyzna z dzieckiem... 5- letnim chłopcem z śródziemnomorską uroda.
Moje serce się zatrzymało. Ciśnienie mi podskoczyło. Nie znałam dalszej części opowieści, ale domyślałam się jak ona wygląda. Nie odzywajac się czekałam aż tata skończy opowieść..
- To syn i partner twojej mamy, wiesz? Zdradziła nas... i mnie i ciebie. Przez ponad 8 lat ukrywała to w tajemnicy. A sama była zaskoczona kiedy zobaczyła ich dwóch na lotnisku.
Nagle ojciec poderwał się do góry i ruszył w stronę sypialni, ale zanim wyszedł odwrócił się w moją stronę i wskazał na mnie palcem.
- Dwie sprawy.. nie odbieraj dzisiaj telefonów od mamy. Wiem, że jesteś na nią zła i nie będziesz potrafiła udawać nawet że nie wiesz o dzisiejszym wydarzeniu. Po drugie... - tutaj zrobił krótka przerwę - idź gdzieś. Wyjdź w końcu z domu. Miałaś rację. Baw się. Ja mam ochotę pobyć sam.
Przyznam, że uraziły mnie te słowa.
Zdążyłam pobiec do taty i mocno go przytulić.
- Damy radę Madison.
Wydobyłam z siebie cichy pomnik zrozumienia. Byłam w szoku. Nie rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi. Jak to? 5- letni chłopiec synkiem mojej mamy? Moim braciszkiem?
Zaczęłam się gubić.
- Kocham Cię, tato. - powiedziałam cicho patrząc w górę na twarz mojego taty. Pokiwal ze zrozumieniem głową i odpowiedział cicho, że on mnie także kocha.
-Idź juz. Ja idę odpocząć.-szepnął boleśnie, a oczy zaszły mu łzami.
Zabolało mnie serce.
Ojciec odsunął mnie od siebie, krótko pocałował w głowę i odszedł. Poszedł na górę.
Wsunelam na siebie buty i ruszyłam w kierunku domu Justina. Szłam powoli, ponieważ nie czułam potrzeby pośpiechu.
Próbowałam zrozumieć wszystko to, co się dziś wydarzyło. Nie wiedziałam, nie przypuszczałam. Jak to mogła zrobić?
Nim się zorientowałam byłam pod klubem należącym do Justina. Obeszłam kamienice wokół, ale nie zauważyłam żadnego wejścia prowadzącego bezpośrednio do mieszkania chłopaka.
Jednak nie było żadnych innych drzwi niż te prowadzące do klubu. Weszłam do klubu i usłyszałam echo niosące się po całym dużym pomieszczeniu klubu. Wytezylam słuch i zorientowałam się ze są to jęki dwojga ludzi uprawiających seks. Podeszłam dalej i zobaczyłam Justina, a na nim jakąś czarnowłosą dziewczynę.
- Widziałam cię z inna- warknęła do Justina. A ja zmarszczyłam brwi nasłuchując.
- Potrzebuje jej dla pieniędzy jej ojca- odwarknął groźnie.
W tym momencie dziewczyna zmieniła pozycję siadając na chłopaku i zaczynając się poruszać na nim.
Chciało mi się płakać. Wymiotować i zniknąć.
- Jak zamierzasz to zrobić?
- Uwieść, ładnie poprosić, dać nadzieję. Jak dostanę pieniądze szybko wyjadę z kraju, żeby zakończyć jedna sprawę.
Po chwili zaśmiali się głośno, a ja zakryłam usta dłonią, żeby nie zacząć płakać.
W tym momencie Justin spojrzał w moja stronę, a nasze spojrzenia się spotkały.
W tym momencie wybiegłam z klubu z płaczem.
Zawiodłam się. Po raz kolejny się zawiodłam i źle postępuje. 
Nagle wpadłam na kogoś.
- Ym, przepraszam. -powiedziałam i odsunelam sie, żeby pójść dalej.
- Hej. Wszystko w porządku?
Usłyszałam męski głos. Kiedy podniosłam głowę zobaczyłam przystojnego blondyna z uroczym uśmiechem.
- Tak. Dzięki.
- Może się przejdziemy? - zapytał z delikatnym uśmiechem, a ja czułam jak moje policzki płoną.
Obejrzałam się, żeby spojrzeć w stronę klubu, ale przypomniałam sobie to co miało miejsce w klubie, co widziałam. Bałam się, że Justin może pójść za mną. Zaraz. .. jest teraz zajęty czymś innym. On wróci do mnie tylko po pieniądze. Tylko tego chce.
Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Kamienice wyglądały tu coraz bardziej obskórnie dlatego delikatnie się spielam. Chłopak to zobaczył i zatrzymał się. Zaczął się śmiać.
-Coś jest nie tak? -zapytałam z delikatnym uśmiechem, jednak jedyne co chwile później widziałam to ciemność.

|||||||||||||||||||||||

Poczułam pod plecami coś twardego. Powoli otworzyłam oczy, żeby zobaczyć gdzie jestem i co dokładnie się stało. Bolała mnie głowa.
Zobaczyłam wokół siebie porozrzucane szmaty, które leżały wszędzie. Na podłodze ułożone były panele drewniane, widać, że wysokiej jakości, ponieważ błyszczały tak, że odbijało się od niech światło wpadające z okna zaslonietego do połowy roletą w szarym kolorze. Ściany były pokryte seledynową farbą, a gdzieniegdzie znajdowały się na nich małe czerwone krople. .. krwi? Gdzie ja jestem?
Szybko poderwałam się na równe nogi jednak coś mnie zatrzymało. Byłam przywiązana jedną dłonią do czegoś w ścianie. Jednak było to tak mocno związane, że nie miałabym najmniejszych szans żeby to rozplątać.
Uniosłam dłoń do ręki w momencie, gdy usłyszałam głośne kroki za drzwiami. Poczułam cos wilgotnego na swojej dłoni, a kiedy spojrzałam na skórę zobaczyłam krew.
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. - odezwał się niski, męski głos.
Spojrzałam na mężczyznę stojącego pewnie nade mną. Patrzył na mnie w dziwny sposób i wtedy właśnie przypomniał mi się ten chłopak,który rzucił się na mnie w klubie. Tak to on.
- Rzeczywiście niezły z ciebie towar. Bieber wie na jakie laski patrzeć.
Zaśmiał się głośno w sposób, który mroził krew w żyłach, a następnie klęknął przy mnie łapiąc mnie za dłoń i mocno ściskając w miejscu, w którym znajdował się sznur. Zacisnęłam zęby czując z jaką siłą ściskał moją dłoń.
-Jutro już Cię tu nie będzie. Nie martw się, kochanie. To nie potrwa długo.
Po tych słowach wstał i zasłonił roletę. W pomieszczeniu zapanował mrok, co przeraziło mnie w dużym stopniu. Na mojej skórze pojawiła się "gęsia skórka" a ja cała drżałam. Miałam na sobie zwiewną koszulę i obcisłe jeansy.
To robota Justina.
Na pewno to wszystko jest idealnie zaplanowane. Zostałam porwana przez bandę Justina, żeby później dostał tyle pieniędzy od mojego ojca ile tylko będzie chciał. Zamknęłam oczy próbując przenieść się mentalnie do mojego ojca i
Zobaczyć co robi. Oczywiście było to niemożliwe. Nieosiągalne. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam cicho płakać. Tak cicho, żeby nikt nie zdołał tego usłyszeć. Dopadła mnie bezsilność. Nie dam sobie rady. Ale z drugiej strony wiedziałam, że muszę być silna. Z tego powodu, że zostaliśmy z tatą sami. I musiałam być wsparciem dla niego.
Nie wiem jak długo rozmyślałam i która była godzina, ale w pokoju zapanowała kompletna ciemność. Postanowiłam podjąć próbę ucieczki. Lepiej umrzeć próbując niż umrzeć nic nie robiąc.
Tak. Słyszałam to w jakimś serialu kryminalnym, ale nie wiedziałam, że takie rzeczy mają jeszcze miejsce. Szarpnęłam za sznur, jednak nic to nie dało. Nadal miałam jedną rękę wolną, ale co z tego, skoro siedziałam na tyle daleko, żeby nie móc dosięgnąć czegokolwiek? Przeklnęłam pod nosem.
W końcu się poddałam.
Zamknęłam oczy przypominając sobie słowa mojego taty, gdy wróciłam do domu po imprezie. Jedynej imprezie, na której byłam. Kiedy powiedziałam, że chce żyć jak inni i doświadczać wolności, dopóki mam na to czas i siłę.
" Docenisz to co masz dopiero, gdy to stracisz. Zatęsknisz za tym i pożałujesz wszystkich decyzji, jakie do tej pory podjęłaś".
W mojej głowie te słowa odbijały się jak echo. Kiedy przywoływałam je ożywały powtarzając się z każdej strony mojej czaszki, aż w końcu powoli i stopniowo zamierały znowu stając się wspomnieniem. Znowu otaczała mnie ta nieznośna cisza, która dźwięczała w moich uszach i doprowadzała mnie do szału. Ale byłam zbyt słaba. Zbyt słaba, aby zapobiec swojemu bólowi psychicznemu i fizycznemu. Bolało mnie całe ciało, a w myśli miałam obrazy mojej matki z innym mężczyzną i dzieckiem, złamanego ojca tonącego w łzach. I Justina. Cholernego Justina, na którym się zawiodłam. Zawiodłam się na swoich uczuciach i zaufaniu.
Nie próbowałam zatrzymać łez, które zaczęły cisnąć się do moich zmęczonych oczu.
Usłyszałam, jak ktoś przekręca klucz, a przez całe pomieszczenie rozniósł się dźwięk skrzypienia, kiedy drzwi powoli uchyliły się, a do środka wpadła lekka poświata ze świata z zewnątrz. Na korytarzu, albo innym pomieszczeniu kryjącym się za drzwiami świeciła się lampka jarzeniowa. Przymknęłam oczy i
zobaczyłam ciemną postać kierującą się w moją stronę, a przez chwilę widać było metalowy błysk od ostrza noża.
Wtedy zrozumiałam prawdziwe znaczenie tych słów, które wypowiedział do mnie mój tata.
Właśnie pozalowalam. Pożałowałam, że wyszłam wtedy na imprezę i poznałam Justina, że pozwalalam mu się dotykać i całować, że chciałam wejść do jego życia. Żałuję tego wszystkiego i z chęcią cofnęłabym czas, żeby już nigdy więcej nie spotkać go na swojej drodze.
Zamknęłam oczy, kiedy znalazła się przy mnie postać postawnego mężczyzny.
- A teraz zawiążę ci tą buźkę, żebyś nie obudziła moich kumpli. - warknął i wsunął do moich ust zwiniętą szmatę, która zabrał z podłogi, a dodatkowo przywiązal mi cos dookoła głowy, żeby to co trzymałam w ustach nie wypadło. Uniósł rękę i szybkim ruchem noża rozciął sznur, który trzymał moją dłoń w bezruchu. Wstałam szybko i w biegu zaczęłam rozplatywac to co miałam ma głowie. Jednak nagle zostałam rzucona na twardy materac i przygnieciona ciężarem mężczyzny. Zacisnął to, co mnie kneblowalo i przełożył sznur przywiązany przez moją rękę przez bal drewna podpierajacy sufit, następnie  związał druga rękę. Uwięził mnie.
Wstał powoli ze mnie i poszedł na drugą stronę pomieszczenia.
- Chcę cię widzieć- szepnął groźnie podnosząc roletę.
Chwile później z powrotem był na mnie.
- To nie będzie bolało. No może troszkę.
Zaśmiał się władczo i zdjął ze mnie moje spodnie. A następnie zdarł dolna bieliznę.
- Od dzisiaj po tym domu chodzisz nago. Będzie świetna zabawa.
Zaczęłam płakać. On chciał mnie zgwałcić. Próbowałam się wyrwać, ale on nie ustępował. Nie mogłam tez nic powiedzieć, bo byłam zakneblowana.
Kiedy zaczęłam kopać nogami gdziekolwiek się dało mężczyzna chwycił nóż i delikatnie wbił jego ostrze w moje zebro. Jeknelam przerażona.
-Jeżeli będziesz się ruszać, albo próbować uciekać pokroję cie na kawałeczki, dziwko.
W tym momencie nóż przeciął mój bok. Poczułam jak mała struga krwi spływa po mojej skórze, a następne są coraz większe i większe.
Czekałam aż skończy.
Czułam jak brutalnie się we mnie wbija a później rusza się szybko i mocno. Jak bardzo rozrywa mnie na pół.
Zamknęłam oczy i czekałam aż to piekło się skończy.

_________________

No i mamy następny.
Co się dzieje? :o
Zapraszam na mojego Aska.
KLIK
Właśnie rozpoczęły się ferie! W końcu nadrobimy zaległości.

Następny w poniedziałek.

Love.
Ann.

niedziela, 25 stycznia 2015

14. " Now we embrace the lead. "

Justin's POV:

Po szczerej rozmowie faktycznie było mi lepiej. Leżeliśmy właśnie na łóżku. Żadne z nas nie wypowiedziało żadnego słowa od ostatnich 10 minut. Po prostu Leżeliśmy przy sobie w zamyśleniu, patrząc spokojnie na sufit. Nagle nie potrzebowałem niczego innego niż Madison obok.
Banał? Brzmi oklepanie, nudno i beznadziejnie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że takie beznadziejne dopasowanie słów idealnie mówi o tym co siedzi wewnątrz mnie od pewnego czasu. Muszę wziąć się w garść.
Kiedyś stałbym w pierwszym rzędzie, żeby wyśmiac człowieka mówiącego w ten pierdolony sposób.
Jestem głupim, beznadziejnym kutasem. Jak tak kurwa można. Dostałem napadu szału a dodatkowo zacząłem ja bić bez powodu. Przecież to chore. Ja jestem chory. Popieprzony.
Objąłem delikatnie talię Madison i przyciągając do siebie.
- Chodź tu- powiedziałem cicho.
Kiedy przysunąłem Madison do siebie poczułem jak drobne ciało miała. Była tak delikatna i niewinna, a ja postanowiłem pojawić się u niej w domu, po wczorajszej akcji na imprezie.
Usłyszałem jej cichy oddech. Jedynie mogłem się domyślać o czym właśnie myślała, gdzie była właśnie ze swoją wyobraźnią.
- Justin? - odezwała się po dłuższej chwili milczenia.
- Co?
- Opowiedz mi coś o swoim... biznesie. Chcę wiedzieć więcej..
- Nie. -warknąłem. - To nie twoja pieprzona sprawa. Więc siedź z tą wiedzą, którą masz i nie domagaj się więcej. Za dużo już wiesz..
W tym momencie podniosłem się z łóżka i ściągnąłem kurtkę z drewnianej poręczy. Podszedłem do balkonu i otworzyłem drzwi. Właśnie miałem zamiar przełożyć nogę przez barierkę na balkonie, żeby wydostać się z posesji.
- Justin... - powiedziała Madison chwytając mnie za przedramię.
- Co?
- Nie myśl, że chcę wyciągnąć na siłę od ciebie takie informacje. Po prostu. .. jestem ciekawa, bo chcę poznać cie... lepiej.
Dziewczyna przeplatała swoje palce pomiędzy sobą i patrzyła niepewnie na mnie. Uniosłem brwi, a po chwili delikatnie się uśmiechnąłem. Wyglądała uroczo, kiedy była zakłopotana.
- Jasne, shawty. - odpowiedziałem szybko chwytając jej podbródek między dwa palce i delikatnie całując jej pełne wargi.
Za chwilę przełożyłem nogi przez barierkę i zszedłem z balkonu. Skierowałem się do mojego samochodu, który ustawiłem niedaleko domu Madison. Po chwili odjechałem z tego miejsca kierując się w dobrze znanym mi kierunku.

|||||||||||||||||||||||||||||||||

Na środku wzgórza stał duży magazyn.
Zaparkowałem tuż obok głównej bramy.
Bez zastanowienia wszedłem do środka załadowując pistolet, który na znak swojej gotowości wydał odgłos kliknięcia. - Bieber. Nie bądź tak porywczy. - odezwał się głos dochodzący z którejś części dużego magazynu.
- Nie zgrywaj się ze mną, Drew. Nie mam ochoty na twoje głupie gierki. Oddawaj mój towar. - odpowiedziałem stając po środku pustego pomieszczenia.
Z oddali rozległ się śmiech, a ja zdążyłem zauważyć także postacie chodzące dookoła mnie i kryjące się w mroku.
Bez zastanowienia uniosłem pistolet i wystrzeliłem w stronę dużych blaszanych rolet zasłaniających okna i inne otwory będące źródłem światła w tym zasyfionym miejscu. Oddałem kilka strzałów, a rolety zaczęły opadać z hukiem na ziemię podrywając kurz i ukazując kryjące się wcześniej postaci.
- Ha! Mam was chłopcy. A teraz do rzeczy -odpowiedziałem pewnym głosem. -Oddawaj mój towar .
Moim oczom ukazali się kolejno Spencer, McCoulter i Adams. Wszyscy niegdys pracowali ze mna. Wszyscy z dumnym uśmiechem na twarzy. Miałem ochotę władować kulkę każdemu z nich.
- Widziałem twoją nową dziwkę. Niezły towar. - zagwizdał McCoulter. Oparł się powoli o zniszczony kawał betonu i włożył ręce do kieszeni.
- Jest mi potrzebna jedynie do interesów.-odpowiedziałem zimno i ponownie nabijając swoją broń.
- Hola, hola , Bieber. - powiedział Drew unosząc ręce do góry. - Grasz w pojedynkę i myślisz, że możesz dostać cokolwiek ci się spodoba?
- Dostajesz kurwicy, bo ja sam potrafię przejrzeć trzy głowy i zniszczyć wasze plany. To doprowadza cię do obłędu, Adams. Nienawidzisz przegrywać, natomiast ja kocham każdą sekundę tej gry. - odpowiedziałem spokojnie.
- I tu się mylisz, Bieber.
Zmarszczyłem czoło niezbyt dokładnie rozumiejąc o co chodzi w słowach Adamsa, ale wiedziałem, że ma kolejny chory plan. Jednak nie ruszyło mnie to.
- Kiedy ty spokojnie jeździsz pieprzyć swoją dziwkę my zdążyliśmy przejąć twój transport i schować spory kawał towaru. Jest schowany i czeka na odpowiedni czas.
W tym momencie poczułem jak krew we mnie wrze. Oni mają mnie za komptentego idiotę, ktory nie wie, że ktoś sprobuje odbic mu przesyłkę. Uniosłem pistolet i postrzeliłem Adamsa w brzuch. Głośny jęk wypełnił cały magazyn, a ja zaśmiałem się bez krzty humoru.
- Mówisz o sfałszowanej przesyłce? Byłeś tak blisko, a jednak nadal jestem o krok przed tobą. - powiedziałem i odwrociłem się na pięcie spokojnie wychodząc z magazynu.
Tych dwóch, którzy stali tam obok to parobki Drew Adamsa. Obiecał im gigantyczne zyski w biznesie, ale jak na razie to wyprzedzałem ich wszystkich o kilka lat świetlnych. To wszystko najbardziej ich bolało. Bylem najlepszy w tym mieście. Cały Nowy Jork, wszystkie dzielnice skupiały się na mnie. I ze wszystkich czerpałem zyski, kiedy reszta odchodziła jako banda wielkich przegranych bez grosza przy duszy.
Opadłem na miękki fotel samochodu, odpaliłem silnik i ruszyłem do mieszkania, które służyło tylko do przenocowania i niczego więcej. Ewentualnego seksu i sprzedawania towaru. Wszedłem do domu przez klub, gdzie właśnie odbywały się przygotowania do kolejnej imprezy. Nagle uczepił się mnie pewien chłopak. Jego chuda twarz mówiła wszystko. Narkoman. Przyszedł po kolejna działkę, jak zwykle bez pieniędzy i jak zwykle liczył na moją litość i dobre serce, którego nie miałem. 
- Czego tym razem chcesz? Może 3 gram heroiny? - zapytałem ironicznie.
- Bieber. Jestem na głodzie. Wystarczy mi nawet półtora grama.
- Nie dostaniesz nawet jednej piątej grama. A teraz spieprzaj. - warknąłem.
Usłyszałem jedynie jak chłopak klnie pod nosem i wychodzi z klubu.
- Justy.
W klubie było cicho, dlatego każdy dźwięk obijał się głośnym echem po dużym pomieszczeniu. Odwróciłem się w kierunku głosu i zobaczyłem Mercedes. Laskę o zaokrąglonych kształtach, które dodawany jej uroku i czyniły zajebiście seksowną. Mój kutas widząc ją stawał prawie na baczność. Znamy się od długiego czasu. Mercedes pomaga mi w klubie. Ma głowę do interesów, ale w żadnym stopniu nie dorastała mi do pięt. Zmierzyłem ja wzrokiem badając każdy element jej ubioru. Powoli oblizałem wargę przyglądając się jej.
- Co Bieber? Masz ochotę? - zapytała z niewiarygodną pewnością siebie. Doskonale wiedziała, czego chciała, a ja postanowiłem z tego korzystać mimo tego, że źle na tym wychodziła.
Uśmiechnąłem się zadziornie i rzuciłem ją na kanapę zaczynając zdzierać z niej wszystkie ubrania i naszyjniki, jakie tylko na sobie miała. Nie przeszkodziło jej to. Ona chciała mojego kutasa, a ja zamierzałem jej go dać.
Czas upływał, a my pieprzyliśmy się w każdym możliwym miejscu.
- Widziałam cię z inną- warknęła w moja stronę.
- Potrzebuje jej, żeby dostać pieniądze jej ojca. - odwarknąłem.
W tym momencie Mercedes zmieniła pozycję zaczynając mnie ujeżdżać próbując mnie w ten sposób ukarać.
- Jak zamierzasz to zrobić?
- Uwieść, ładnie poprosić, dać nadzieję. Jak dostanę pieniądze szybko wyjadę z kraju, żeby zakończyć jedna sprawę.
Bylem z siebie dumny, w jak idealny sposób zaplanowałem każdy fragment tej opowieści. Miałem kontrolę nad jej uczuciami. Za pomocą pstryknięcia palca mogłem mieć ją tylko dla siebie. 
Zaśmialiśmy się głośno, a ja w tym momencie zobaczyłem po drugiej stronie klubu drobną sylwetkę Madison, która z przerażeniem patrzyła prosto w moje oczy. Nie wiem skąd się tu wzięła, nie wiem ile czasu tu stała i ile słyszała.
Madison odwróciła się i uciekła z klubu.
Po prostu wybiegła trzaskając drzwiami.
A najlepsze jest to, że nie interesowało mnie co się z nią stanie, bo w tym momencie było mi cholernie dobrze z ujeżdżającą mnie dziwką.
Po godzinie leżałem na kanapie paląc jointa i rozkoszując się tym jak Mercedes bawiła się ustami z moim kolegą. Patrzyłem na nią władczo i dumnie,kiedy ona posłusznie wykonywała swoją pracę.
20:00.
Właśnie schodziłem po schodach z mojego pokoju poprawiając czapkę i nakładając okulary przeciwsłoneczne. Widziałem jak światła klubu sprawiają, że łańcuch na mojej szyi błyszczał. Impreza dopiero się rozkręcała, ale wiedziałem, że wszystko będzie idealne tak jak zazwyczaj.
Przybiłem piątki z kumplami, którzy opanowali specjalne miejsca dla VIP-ów skąd widać było cały klub jak na dłoni. Byli przygotowani na imprezę. Widziałem cały zestaw narkotyków,który leżał na stole, a moja duma rosła jeszcze bardziej. Dlaczego? Miałem idealny plan na życie, z którego czerpałem cholernie dużo pieniędzy. Tyle, że mogłem się w nich kąpać.
Bylem najlepszy w tej branży.
Nikt w tym gigantycznym mieście nie mógł się ze mną równać.
Impreza nabrała tempa.
Poczułem wibracje w kieszeni. Odblokowałem go przejeżdżając kciukiem po ekranie.
1 nowa wiadomość.
Otworzyłem ją i zacząłem czytać.
Pierwszy, drugi, trzeci raz. Az wreszcie do mnie dotarło.

Od: Nieznane

Teraz my obejmujemy prowadzenie. Mamy ją. :>

________________________

Najmocniej was przepraszam. Pewne problemy zdrowotne nie pozwoliły mi zająć się Wami, moi kochani. Ale już wróciłam. Zwarta i gotowa do nadgonienia " materiału ". :)
W końcu zaczyna się coś dziać, prawda?
Rozdział być może krótki,ale różni się od pozostałych. Na pewno ma dużo więcej akcji.
Czekam na Wasze opinie i komentarze! Hejty tez mi się należą za tak gigantyczne opóźnienie.
I'm sorry, my luv ♡

#love
Ann
PS. Jak ferie? :D
Pochealcie się kto gdzie był i co robił.