niedziela, 19 października 2014

7. " You're the hottest girl in that town, shawty "

Madison's POV:
Kiedy się obudziłam było już południe. Równo 12:00.
Przeciągnęłam się prostując swoje kończyny i uśmiechnęłam się wtulając swój policzek w miękką poduszkę.
Uśmiechnęłam się na samą myśl, że dzisiaj sobota i w końcu będę mogła odpocząć od nauki. Przynajmniej przez jeden dzień.
Sięgnęłam ręką po telefon i zobaczyłam nową wiadomość. Nie była od Justina.
Od: Nieznany
Mam coś dla ciebie Madison. Sądzę, że powinnaś przyjść.
Dzisiaj. O 16:00 na Low Street 240.
Wzdrygnęłam się na tą wiadomość, ale postanowiłam odpisać.
Do: Nieznany
Powiedz mi kim jesteś.
Po chwili na moim ekranie pojawił się duży komunikat, że nie można wysłać tej wiadomości.
What? O co w tym wszystkim chodzi?
Zwlokłam się powoli z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam odświeżający prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy. Nałożyłam na siebie koszulę z kołnierzykiem, jeansy ładnie opinające moja pupę oraz płytkie białe conversy.
Powinnam pójść z psem ma spacer. Westchnęłam cicho i zeszłam na dół chowając swój telefon do tylnej kieszeni spodni. Nikogo nie było na dole, co mnie trochę zdziwiło.  Gdzie mogli pójść? Nie tracąc ani chwili na dalsze rozmyślanie chwyciłam smycz z haczyka w przedpokoju i zagwizdałam, aby przywołać mojego psa.
- Honey! - krzyknęłam. Po dłuższej chwili usłyszałam jak mój golden retriever powoli idzie w moja stronę. - Idziemy na spacer.
Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz zamykając je na klucz. Jeżeli rodzice wyszli gdzieś to na pewno mają ze sobą klucze. Ruszyłam w stronę parku, który był moim ulubionym od momentu, kiedy tylko się tu wprowadziliśmy.
Było ciepło i słonecznie. Środek maja, niebawem zaczną się wakacje, a po nich czas wyjazdu na studia.
Szłam powoli ulicą, a kiedy w końcu dotarłam do parku spuściłam psa ze smyczy. Honey pobiegła przed siebie, a za chwilę przyniosła mi w zębach patyka. Czas na zabawę. Rzuciłam jej kilka razy patyka, kiedy nagle poczułam wibracje w kieszeni jeansów. Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość.
Od: Justin
Seksownie wyglądasz w tych spodniach, shawty.
Poczułam jak się rumienię, a po chwili zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Justina.
Do: Justin
Wyjdź gdziekolwiek jesteś.
Uśmiechnęłam się pisząc tą wiadomość i zaczęłam powoli iść w głąb parku. Pies grzecznie kroczył obok mnie. Wibracja.
Od: Justin 
Lubię zabawy takie jak chowanego. Złap mnie jeśli potrafisz.
Zaśmiałam się z jego infaltynizmu. Zignorowałam wiadomość i zagwizdałam do Hondy, a ona zaczęła śmiesznie skakać wokół mnie.
Wibracja.
Od: Justin
Zagwiżdż jeszcze raz. Lubię patrzeć na twoje usta.
Zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam jak Honey biega wokół drzewa widząc wiewiórkę i schowałam telefon do kieszeni.
Nagle poczułam jak coś chwyta mnie od tyłu i zakrywa mi usta. Zaczęłam się szarpać chcąc się wyrwać mojemu oprawcy.
- Spokojnie, maleńka.
Usłyszałam czyjś pomruk, znajomy pomruk. Poczułam jak uścisk rozluźnia się, a ja mogę się odwrócić. Przed sobą widzę tego cudownego chłopaka o karmelowych oczach. Justin.
- Co ty do cholery robisz? - warknęłam w jego stronę, jednak on mocno chwycił mnie w talii i zbliżył się do mnie. Bez zastanowienia złączył nasze usta ze sobą i zaczął poruszać wargami. Sapnęłam zaskoczona tym ruchem. Ale to co robił swoimi wargami sprawiało,że zaczęłam się rozpływać. W swoim uścisku trzymał moje ręce przyparte do mojego ciała, tak jakby unikał mojego dotyku. Nie zastanawiałam się długo nad tym. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek.
W moim brzuchu uwolniło się stado milionów motyli chaotycznie latających wewnątrz mnie.
Poluźnił uścisk zabierając jedną rękę. Chwycił moje włosy w garść i pociągnął je do tyłu powodując, że moja głowa odchyliła się. Jego usta zaczęły powolna wędrówkę wzdłuż mojej szczęki do szyi. Warknął cicho mając na swojej drodze przeszkodę w postaci mojego kołnierzyka od koszuli. Jednym sprawnym ruchem palca rozpiął dwa górne guziki mojej koszuli i powrócił do całowania.
Byłam ciekawa co jeszcze potrafią jego palce.
" Ogarnij się, Madison ! " krzyczała moja podświadomość próbując przebiec przez stado motyli w moim wnętrzu.
Nagle chłopak zaczął ssać i przygryzac skórę na mojej szyi na co westchnęłam czując się spragniona jego ust.
Nie mogłam dosięgnąć jego ust, dlatego delikatnie ugryzłam jego policzek.
- Co kurwa? - warknął odrywając się od mojej szyi a ja wykorzystałam okazję i delikatnie ugryzłam jego dolna wargę. Z jego ust wydobył się gardłowy jęk.
Łakomie wpił się w moje usta przypominając wampira spragnionego świeżej i czystej krwi.
Odwzajemniałam jego pocałunki z trudem, ponieważ ciężko było za nim nadążyć. Puścił moje włosy i zsunął dłoń na pośladki, gdzie zacisnął palcami moją pupę.
Sapnęłam, a on skorzystał z okazji i wśliznął swój język do środka. Nasza ślina zaczęła się mieszać, a języki prowadziły ze sobą walkę o dominację. 
Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, jednak  moja podświadomość trzymała rękę na pulsie i z siłą odciągnęła mnie od chłopaka.Odsunęłam się od Justina, ale on jedynie wzmocnił swój uścisk. 
- Jesteś najgorętszą dziewczyną w tym mieście, shawty- mruknął Justin i schował twarz w moją szyję delikatnie łaskocząc mnie w twarz swoimi włosami. Czułam mokre pocałunki u podstawy szyi co sprawiło, że zakrztusiłam się powietrzem. 
Moje ciało zaczęło mnie zdradzać. Wychodziło naprzeciw jego pieszczotom zamiast uciekać od nich. Przecież wcale go nie znałam, powinnam uciekać jak najdalej tylko mogę i ile tylko mam sił w nogach. 
Całował mnie tak łagodnie, czule i zachłannie. To była mieszanka wybuchowa. Czułam jak moje nogi uginają się pod moim ciężarem robiąc się miękkie jak z waty.Chciałam chwycić się jego ramion, aby utrzymać równowagę, ale nie mogłam, ponieważ mocno trzymał moje ręce dociśnięte do mojego ciała. Puścił moje włosy uśmiechając się i wykonując ostatni ruch wargami.
Po chwili uniósł głowę i spojrzał w moje oczy opierając swoje czoło o moje.
Przygryzłam dolną wargę, a jego oczy pociemniały w taki sposób, że nie można było z nich niczego odczytać. Wolną dłonią sięgnął do mojej twarzy i ruchem kciuka wyciągnął moją dolną wargę z panowania moich zębów. 
- Nie rób tego, bo będę musiał zrobić coś, czego nie chcesz- mruknął w moje wargi i delikatnie się uśmiechnął. Zaczerpnęłam powietrza, kiedy poczułam jak jego palce gładzą linię mojej szczęki. 
Wpatrywał się intensywnie w moje oczy, a ja stałam jak zahipnotyzowana czekając na to, co zrobi. 
W pewnej chwili zaczął się pochylać w moją stronę. Był wyższy ode mnie o około 10 centymetrów. 
Kiedy zaczął się pochylać przez moje ciało przeszedł dziwny elektryzujący dreszcz, a dodatkowo rodziło się we mnie napięcie i dziwne wyczekiwanie, aż jego usta zetknął się z moimi. 
Złączył nasze usta razem powoli poruszając wargami, a mnie wystrzelił na inną planetę. 
Przestało się liczyć gdzie jestem i czy ludzie patrzą na nas. Wszystko miałam gdzieś. 
Nagle moja podświadomość mocno klepnęła mnie w ramię każąc mi zacząć myśleć racjonalnie. Pieprzona podświadomość. 
Odzwajemniałam pocałunki chłopaka synchronizując się z ruchami jego warg. 
Justin przerwał pocałunek i uśmiechnął się zadziornie. 
- A gdzie twój pies? - powiedział wypuszczając mnie ze swoich objęć, dzięki czemu odzyskałam utęsknioną (a może nie?) swobodę ruchu. 
Klepnęłam się w czoło i zaczęłam wołać psa krzycząc jak tylko potrafiłam. 
- Zagwiżdż- usłyszałam cichy pomruk Justina. 
Spięłam się. Ale to był jedyny pomysł, jaki może poskutkować i przywołać mojego psa do mnie.
Zagwizdałam, a Justin cicho mruknął. 
W oddali zauważyłam biegnącą w moją stronę kulkę białego futra i już wtedy wiedziałam, że to Honey, mój pies. 
Kucnęłam będąc gotowa, żeby się przywitać z psem. Honey nie została obojętna i radośnie polizała moją twarz, na co z ust Justina uciekło krótkie "fu". Przypięłam smycz do obroży psa i podniosłam się. 
Wiedząc, że chłopaka brzydziło to co przed chwilą się stało podeszłam do niego i słodko pocałowałam go w jego pełne wargi dodając cicho "Do zobaczenia", po czym odeszłam w swoją stronę. 
Wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam pisać wiadomość. 

Do: Justin 
Masz miękkie usta. 

Wysłano. Zaczęłam śmiać się z beznadziejności tego tekstu i schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni. Wibracja- przyszła odpowiedź. 

Od: Justin 
A ty jesteś najgorętszą dziewczyną w tym mieście, shawty.

Zaśmiałam się z tego, że powiedział to już drugi raz chowając telefon, a po chwili odwróciłam się. 
Zauważyłam, że Justin wpatruje się we mnie intensywnie stojąc ciągle w tym samym miejscu. Zarumieniłam się. 
Już nie odwróciłam się w jego stronę. 



____________________________________

Tak jak mówiłam. 
W ramach rekompensaty dodałam kolejny rozdział dzisiaj. 
I jak wrażenia? 
Czekam na komentarze, skargi i wnioski :) 

#love 
Ann

sobota, 18 października 2014

6. " Catched "

Madison's POV:

Stałam z otwartymi ustami na środku nieznanej mi ulicy. Obserwowałam jak chłopak oddala się w nieznanym mi kierunku.
Powiedział, że jeszcze się zobaczymy. Co ten chłopak planuje?
Gdzieś w oddali usłyszałam jakiś szmer i zbliżające się kroki. Szybko wskoczyłam do samochodu, zawróciłam i ruszyłam w strone mojego domu. Jadąc przez miasto podziwiałam jego piękno tak jak za każdym razem, kiedy jechałam nocą przez szerokie i zatłoczone ulice Nowego Jorku.
Zatrzymując się na światłach zaczynałam zagłębiać się w rozmyślaniu. Dlaczego do cholery tak reaguje na tego chłopaka? Przecież w ogóle go nie znam. Widziałam go raz w życiu.
" Jesteś nim zauroczona " mówi moja podświadomość. Ale za chwile dodaje " Nie bądź głupia, Mad. Nie znasz go nawet w jednej setnej " . Jest bipolarna.
Odsuwam od siebie te myśli, kiedy na skrzyżowaniu zapala się zielone światło.
Wracam do domu w ciszy. Moja podświadomość milczy, a ja słyszę jedynie ciche i przyjemne pomrukiwanie samochodu.
I nagle przypomina mi się jak Justin odchylił moja głowę i mruknął mi w szyję. Jego mruknięcie było niesamowicie przyjemne, seksowne i podniecające. Po raz pierwszy poczułam dziwne, ale rozkoszne zaciskanie się mięśni w moim podbrzuszu. Sapnęłam z zaskoczenia  wiedząc, że myślałam o chłopaku, którego nie znam.
Skrzywiłam się na myśl, że bez żadnego oporu dałam mu dotknąć mojego ciała i być tak blisko mnie. Chyba zaczynam się sobą brzydzić.
Zanim się zorientowałam byłam w domu. 3:40 . O cholera. Już jest późno.
Na pewno mój tata jest już w domu.
Wjeżdżam na podjazd i dostrzegam zapalone światło w kuchni. Ktoś jest na dole. Mam jedynie nadzieję, że to mój  brat.
Kiedy zaparkowałam samochód w garażu ruszyłam w stroje drzwi. Weszłam do środka cicho zamykając drzwi, kiedy usłyszałam skrzypnięcie kanapy. Odwróciłam głowę w stronę cichego dźwięku i ujrzałam tatę i mamę siedzących na skórzanym narożniku w rogu pokoju.
Przyłapana.
Patrzyli na mnie swoim piorunującym wzrokiem.
- Ym, cześć- powiedziałam nieśmiało i zaczęłam zdejmować buty.
- Zapraszam cię do nas, młoda damo- powiedziała szorstkim głosem moja mama i wskazała subtelnym gestem na kanapę. Przełknęłam ślinę i wykonałam ich polecenie. Usiadłam naprzeciwko nich i splotłam swoje palce na jednym kolanie oczekując tego, co mają mi powiedzieć.
- A więc... Powiedz nam dokładnie co robiłaś od godzin popołudniowych do prawie czwartej rano. I skąd dodatkowy samochód w naszym garażu- powiedział łagodnie tata, ale w jego głosie można wyczuć cień zdenerwowania i rozczarowania.
Wyprostowałam się i wciągnęłam powietrze.
- Przez cały tydzień codziennie uczyłam się do nocy, aby móc dobrze zaliczyć wszystkie sprawdziany w tym półroczu. Bo jak wiadomo jestem ostatni rok w tej szkole- zaczęłam zgodnie z prawdą- wczoraj po szkole Ana chciała zabrać mnie na imprezę. Powiedziałam jej, że nie mogę, bo chcę się pouczyć,a później odpocząć po całym tygodniu. W końcu mnie namówiła. Przyjechała po mnie o dwudziestej i pojechałyśmy na imprezę.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś?
Jak zwykle- surowa mama.
- Nikogo nie było w domu. Dlatego. Wracając do tematu... Ana trochę za dużo wypiła więc przyjechałyśmy tutaj. Powiedziała, że mamy wracać do niej to ją odwiozłam.
Spojrzałam na rodziców po zakończeniu historii. Oczywiście pominęłam fakt, że podwiozłam pewnego chłopaka do domu. - No dobrze. Ale tak długo ją odwoziłaś?
Tata spojrzał na mnie podejrzliwie i uniósł brwi do góry w zaciekawieniu.
- Zostałam u niej chwilę, a potem wracałam głównymi drogami.
Rodzice spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a następnie znów utkwili wzrok we mnie.  Przygryzłam środek policzka czekając na ich decyzję.
- A ten samochód?
- To samochód Ann, tato. Jak odwoziłam ją do domu wzięłam swój.
Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę. Skinął głową pokazując, że rozumie.
- Następnym razem jak będziesz chciała gdzieś wyjść powiadom nas o tym, a teraz idź na górę do swojego pokoju- powiedziała mama.
- Dziękuję. Dobranoc.
Pożegnałam się z nimi krótkim uściskiem, a następnie ruszyłam do swojego pokoju. Zapaliłam światło i zdałam sobie sprawę z tego, że jestem cholernie zmęczona. Powolnym krokiem ruszyłam do łazienki. Zmyłam makijaż, zajęłam ubrania przebierając się w piżamę i związując włosy w luźnego koka. Wychodząc z łazienki usłyszałam jak mój telefon wibruje informując o nowej wiadomości. Położyłam się na łóżku i chwyciłam telefon do ręki.

Od: Nieznany
Jak się masz, Madison?

Do: Nieznany
Kim jesteś?

Szybko odpisałam wiadomość i zagryzłam dolna wargę w oczekiwaniu na odpowiedź.

Od: Nieznany
Pomyśl Madison. Znamy się ;)
Nie przygryzaj wargi. Kontroluj się.

Zmarszczyłam brwi. Skąd ten ktoś wie, że przygryzam wargę? Wypuściłam wargę z uścisku moich zębów i zaczęłam wystukiwać palcami wiadomość.

Do: Nieznany
Nie wiem kim jesteś. Jedyne co mnie interesuje to to skąd wiesz co robię.

Po chwili telefon znowu zawibrował.
Yay, ten ktoś szybko odpisuje. 

Od: Nieznany
Powiedzmy, że wiem więcej niż jesteś w stanie sobie wyobrazić ;)

Do: Nieznany
Powiedz kim jesteś.

Wibracja.

Od: Nieznany
Wkrótce się przekonasz. Tak sądzę.

Zdenerwowałam się i wstałam z łóżka. Nerwowo zgasiłam światło w pokoju i położyłam się na łóżku.
Ekran telefonu zaświecił się.

Od: Nieznany
Zapal światło. Będzie milej jeśli będę cię widział, kochanie.

Co? Kim ten ktoś jest?
Prześladowca, a może seryjny gwałciciel i zabójca?
O mój Boże. Nie chcę być porwana.
Wibracja.

Od: Nieznany
Wiem, że nie śpisz. Nie myśl za dużo.
Miłej nocy, shawty.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc. " Shawty"? Ha! Już wiem kim jesteś.

Do: Nieznany
Nadal czekam na podziękowania.
Dobranoc, Justin.

Uśmiechnęłam się do siebie wiedząc, że go zdziwiłam.
Szybko zmieniłam nazwę z " Nieznany " na " Justin " i położyłam telefon przy poduszce.

Od: Justin
Bystra jesteś.
Dobranoc.

To " Dobranoc" to chyba było jedyny wyraz romantyczności w tym chłopaku.
Jest tako tajemniczy.
Wręcz kusi żeby go poznawać kawałek po kawałku. Pragnę go poznać, każdą jego część. Ten człowiek jest tak tajemniczy i jednocześnie zamknięty w sobie, że przydzielam go do grupy osób "dziwnych".
Tak, mam taką grupę ludzi w swojej głowie. Powstaje na zasadzie pierwszego wrażenia jakie daje poznana przeze mnie osoba. Ja też należę do osób dziwnych.
Ponownie zaczynam rozmyślać o tym chłopaku. O jego cudownie karnelowych oczach, idealnych ustach i wyraźnie zarysowanej szczęce, o sposobie w jakim do mnie mówi- władczy, a przez to podniecający, o sposobie w jakim mruczał w moja skórę i w jakim całował moją szyję.
Cholera.
"Madison przestań!" Krzyczy moja podświadomość pukając mnie mocno w głowę.
Na szczęście niewygodne myśli przerywa mi sen, który teraz był wybawcą mojego umysłu.

_______________

Jak zwykle spóźnienie i jak zwykle przepraszam. W ramach rekompensaty postaram się jutro dodać kolejny rozdział. Wybaczcie :)
Zapraszam do komentowania rozdziałów i pisania na moim asku.
www.ask.fm/drugofeternallove

#love
Ann

poniedziałek, 13 października 2014

5. " 'Cause my name's Justin Bieber "

Boże. Moja krew wariuje. Dlaczego tak zachowuje się przy tym chłopaku? Nie. Czuję jak moje policzki płoną.
- Wszystko w porządku? - powiedziałam nieśmiało w stronę chłopaka próbując nie pokazywać tego, że jestem spięta. Wyszłam zza samochodu zamykając drzwi.
Na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech tak jakby wiedział doskonale, co się dzieje w mojej głowie.
- Tak. Jestem Justin- powiedział przysuwając się bliżej.
O cholera.

Justin's POV :
Stałem spokojnie opierając się o słup przy drodze, kiedy nagle przy krawężniku zatrzymał się luksusowy samochód. Kiedy wysiadła z niego ta dziewczyna, która napyskowała mi w klubie uśmiechnąłem się sam do siebie. Nie lubiłem tego.
- Wszystko w porządku?- spytała drugi raz w ciągu ostatnich trzech minut. Widziałem, że zrobiła się spięta przy mnie, na co uśmiechnąłem się w znaczący i zadziorny sposób.
- Tak. Jestem Justin.
Zacząłem podchodzić do dziewczyny. Widziałem jak oddech uwiązł jej w gardle. Uśmiechnąłem się ponownie patrząc intensywnie w jej oczy. W końcu udało mi się przygwoździć ją do drzwi jej samochodu.
Z jej twarzy odpłynęły wszystkie kolory, a odwaga, która biła od niej w klubie nagle zniknęła. Patrzyła na mnie z rozchylonymi ustami. Przybliżyłem swoje usta do jej warg, tak, że dzieliły nas zaledwie milimetry.
- A ty masz jakieś imię?- powiedziałem w jej usta, na co ona szybko pokiwała głową.
- Jak?
- Ma-Madison- powiedziała cicho.
Uśmiechnąłem się triumfalnie, czując satysfakcję z tego w jaki sposób na nią działam. Następnie przyparłem jej ciało mocno do samochodu.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie- warknąłem - nienawidzę, kiedy ktoś mi pyskuje, kiedy ktoś mi się sprzeciwia i mówi za dużo. A ty miałaś zbyt dużo do powiedzenia kilka godzin temu. Może sprawdzimy twoją niewyparzoną buźkę?
Chwyciłem jej podbródek i uniosłem do góry. Jej ciało zesztywniało, a potem poczułem jej dłonie na torsie, kiedy próbuje mnie od siebie odepchnąć. Zaśmiałem się w jej ucho, a następnie delikatnie je przegryzłem.
- Puść mnie- warknęła, a następnie ponownie zaczęła mnie od siebie odpychać.
- Masz niezłe ciało. Trzeba je wykorzystać do tego do czego zostało stworzone- warknąłem chwytając delikatnie jej włosy i odciągając jej głowę do tyłu, żeby odsłonić szyję dla moich ust.
- Juss! Chodź!
Przerwało mi wołanie jednego z kumpli z paczki. Odsunąłem się od dziewczyny i spojrzałem w jego stronę. Kiwnąłem głową dając mu do zrozumienia, że za chwilę przyjdę, aby dokończyć omawianie kolejnej umowy biznesu.
Po chwili znowu spojrzałem na dziewczynę i z uśmiechem patrzyłem na jej przerażenie w oczach.
- Odsuń się ode mnie- powiedziała cicho tak jakbym miał zamiar ją zabić tutaj. Na miejscu. Mam trochę inne zamiary, co do niej.
Jestem chłopakiem, który robi rzeczy straszniejsze niż potraficie to sobie wyobrazić. Rzeczy, o których nigdy nie słyszeliście. Rzeczy, które mrożą krew w żyłach.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. Jeszcze- powiedziałem wyciągając paczkę papierosów z kieszeni kurtki. Usłyszałem jak wstrzymuje oddech słysząc ostatnie słowo przez co spojrzałem na nią.  Odpaliłem papierosa i wsunąłem go między usta, aby następnie się zaciągnąć.
- Chciałam ci tylko pomóc... Stałeś przy tym słupie i byłeś bla-blady. - wyjąkała, a następnie przygryzła dolną wargę.
Wyglądała seksownie. Do tego stopnia, że miałem ochotę przelecieć ją na masce jej własnego samochodu.
- Kiedy biorę zawsze jestem blady.
Powiedziałem, aby przekuć jej uwagę. Chciałem dokładnie przyjrzeć się jej oczom. Wypuściłem z płuc ten trujący papierosowy dym.
- Narkotyki?
- A co innego można brać? - odpowiedziałem, a następnie zaśmiałem się drwiąco.
Powiedziała ciche "och", a następnie odwróciła wzrok w inną stronę.
- Daj mi swój numer- powiedziałem nagle. To wywołało zaskoczenie na twarzy Madison, ponieważ spojrzała na mnie z otwartymi ustami.
- Zamknij usta. Dbaj o ich wilgotność. Kiedyś nam się przyda, shawty.
- Dupek- powiedziała patrząc nerwowo w moją stronę, a następnie ruszyła w stronę drzwi od strony kierowcy.
Wyrzuciłem na chodnik tą część papierosa, której jeszcze nie spaliłem, a następnie przydeptałem ją podeszwą. Kiedy zobaczyłem, że dziewczyna zamyka drzwi od swojej strony, szybko otworzyłem te od strony pasażera i wskoczyłem do środka i lekko trzasnąłem drzwiami.
- Wysiądź z mojego auta.
Madison odwróciła się w moja stronę groźnie wskazując palcem na drzwi.
- Może podrzucisz mnie do domu?- uśmiechnąłem się do niej znacząco. Na co ona uniosła jedną brew do góry. Postanowiłem użyć argumentu, który z pewnością na nią zadziała- jak mnie podwieziesz to się więcej do ciebie nie zbliżę. No chyba że będziesz chciała.
Odwróciła głowę w stronę jezdni, a następnie uruchomiła silnik i powoli ruszyła.
Jechała nudno, monotonne i wolno. Spojrzałem w jej stronę i spojrzałem na jej rękę, którą trzymała na skrzyni biegów.
- Jeździsz jak baba- powiedziałem po chwili ciszy.
- No cóż... Może dlatego, że jestem babą?
Ha, ona znowu mi pyskuje.
- Nie pyskuj, bo pożałujesz- warknąłem w jej stronę zaczynając się jej przyglądać. Ściągnęła brwi i spojrzałam na mnie przez chwilę.
- Pamiętaj, że jesteś w moim samochodzie. Więc mogę tu robić co tylko mi się podoba. Zauważyłem kawałek papieru leżący przy skrzyni biegów i chwyciłem ją między palce. Madison była zbyt zajęta prowadzeniem dlatego nie była w stanie zauważyć sprytnego ruchu mojej dłoni. Oczywiście nie obyłoby się bez mojej perfekcyjnej dyskrecji, która przydaje mi się w biznesie. Spojrzałem ukradkiem na kartkę. Wizytówka.
" Madison Beer. Asystentka Will'a Beer.
Beer Corporation Inc. "
O cholera. Ona pracuje u Beer'a, a na dodatek jest jego córką. I wszystko jasne skąd dziewczyna w jej wieku może mieć tyle drogich rzeczy.
Schowałem wizytówkę do kieszeni kurtki, a następnie wyciągnąłem z niej papierosa i zapalniczkę.
- Nie będziesz tutaj palił- powiedziała Madison patrząc na mnie złowrogo.
- Ha, a kto mi zabroni, shawty? - prychnąłem głośno, a po chwili odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się pozwalając, żeby dym wypełnił moje płuca. Wypuściłem dym ustami.
Poczułem nagłe hamowanie i dźwięk świadczący o odblokowaniu drzwi.
- Co jest, kurwa?
- Wysiadaj.
- Co?
- Powiedziałam "wysiadaj"! - krzyknęła Madison, co mnie lekko zdziwiło. Ta dziewczyna potrafi podnieść głos? Chcę usłyszeć jak będzie krzyczała leżąc pode mną.
Zaśmiałem się drwiąco, na co ona odwróciła się w moja stronę. Uśmiechnęła się wyglądając tak jakby miała jakiś plan w tej swojej ślicznej główce.
Chwyciła swój telefon wybierając jakiś numer.
- Zadzwonię na policje.
- Nie boję się policji- mruknąłem przysuwając się do niej. Delikatnym ruchem ręki odsunąłem jej dłoń od ucha przez co rzuciła go na podłogę.
Znowu zaczynam wygrywać.
Przybliżyłem swoje usta do jej i uśmiechnąłem się delikatnie. Musnąłem jej usta, a po chwili zsunąłem się wargami na jej szyję. Usłyszałem jak wstrzymuje oddech, a potem wolno go wypuszcza.
- A teraz... grzecznie odwieziesz mnie tam, gdzie ci pokażę i nie będziesz mi pyskować. Zrozumiano? - mruknąłem w jej szyję.
Poczułem jak szybko kiwa głową, na co kąciki moich ust powędrowały do góry. Odsunąłem się gwałtownie od niej, a ona patrzyła na mnie z lekko uchylonymi wargami.
- Możesz jechać.
Ciągle patrzyła na mnie nie mówiąc nic. Wyglądała seksownie. Cała była seksowna, jak mówiłem wcześniej.
Zamrugała kilka razy powiekami, a potem usiadła normalnie i sięgnęła po swój telefon. Złożyła go, bo kiedy upadł wypadła mu bateria, a następnie położyła go na swoim miejscu.
Zmieniła bieg i ruszyła.
Jechaliśmy w ciszy słysząc jedynie delikatne warczenie silnika audi.
Patrzyłem jak światła miasta spokojnie oświetlają jej twarz. Miała pełne usta, długie czarne włosy, delikatną skórę i hipnotyzujące spojrzenie.
Zauważyłem na jej twarzy wypieki, rumieniła się, ale nie wiem z jakiego powodu, a dodatkowo przygryzała wargę. Kurwa, jaka ona jest seksowna.
Odwróciłem głowę w stronę okna. Cholera, gdybym na nią patrzył rzuciłbym się na nią i ją pieprzył.
- Skręć w lewo- rozkazałem.
Miała zawieźć mnie na miejsce, na które będę chciał, taka była umowa.
- Co? - spytała jakby nie dosłyszała.
- Skręć w lewo. Miałaś mnie zawieźć na miejsce.
Nie odpowiedziała.
Posłusznie wykonała moje polecenie. 
W oddali widziałem już znajomy teren. Stare magazyny należące do mnie i do kumpli. Po chwili postanowiłem ją zatrzymać.
- Zatrzymaj się.
Zatrzymała się, po raz kolejny wykonując moje polecenie. Uśmiechnąłem się w duchu. Uwielbiam kiedy ludzie wykonują moje polecenia, w szczególności dziewczyny. Sprawdzę ją później.
Bez żadnego słowa wysiadłem z samochodu i mocno zatrzasnąłem drzwi. Nie spojrzałem nawet w kierunku Madison, która ciągle siedziała oszołomiona w samochodzie.
W końcu usłyszałem otwieranie drzwi.
- Nie ma za co! - krzyknęła Madison, a ja odwróciłem się do niej.
- Spotkamy się znowu, kochanie.- odpowiedziałem zadziornie i ruszyłem w swoją stronę.
Nie dziękuję ludziom. Nie wykonuje ich poleceń. Nie przepraszam ich.
To ludzie pracują wokół mnie.
Sprawuję władzę, a kiedy ktoś się mi sprzeciwia zostaje ukarany. Każdy. Bez wyjątku.
Dlatego, bo nazywam się Justin Bieber.

_________________

Siema, hej!
Mamy kolejny rozdział. Specjalnie na Wasze życzenie dłuższy i praktycznie cały o Justinie.
Akcja zaczyna się rozkręcać. 
Jak się podoba nowy rozdział?
Czekam na komentarze, kochani! ♡

Następny w piątek.

#love
Ann.

niedziela, 12 października 2014

4. " Oh. It's you, shawty "

Wysiadłam z samochodu ciągnąc za sobą pijaną Anę, która nie była w stanie iść w miarę prosto. W drodze do mojego pokoju wywróciła się kilka razy, obiła o ścianę i wpadła na szafę. Ta dziewczyna jest nieobliczalna.
Kiedy w końcu znalazłyśmy się w miejscu docelowym posadziłam ją na łóżku. Przyglądając się jej próbowałam wymyślić co wytłumaczyć mamie, kiedy ją zobaczy. Po chwili podeszłam do szafy zabierając ubrania na zmianę, a następnie kierując się do łazienki. Zdjelam sukienkę zamieniając ją na wygodny luznyt biały sweter i legginsy. Zmyłam makijaż zostawiając jedynie tusz na rzęsach.
- Odwieź mnie do domu- wybełkotała Ana patrząc na mnie zamglonym wzrokiem, kiedy wychodziłam z łazienki. Spojrzałam na nią podejrzliwie.
Po przemyśleniu jej słów postanowiłam, że tak zrobię.
Pomogłam jej wstać i znowu spędziłyśmy długą i męczącą drogę do mojego samochodu. Kiedy w końcu się to udało ponownie ruszyłyśmy w rozświetloną część miasta. Jazda minęła dość spokojnie, ponieważ ruch był płynny. Może was to dziwi, ale tutaj tak duży ruch jest niezależny od pory dnia czy roku. Jadąc o trzeciej nad ranem przez miasto jest taki sam ruch jak o 12 w południe.
Skręciłam w ulicę, przy której mieszka moja przyjaciółka. Kiedy odpowiednio zaparkowałam pod apartamentowcem, w którym mieszka pomogłam jej wykonać tą trudną czynność jaką jest wysiadanie z auta. Powolnymi krokami dotarłyśmy do windy. A następnie wjechalłyśmy na 24 piętro.
Wchodząc do środka zorientowałam się, że wszyscy w jej domu już śpią. Powiedziałam Anie co ma zrobić, po czym sama wycofałam się do windy. Odetchnęłam z ulgą, kiedy drzwi windy zamknęły się. Oparłam głowę o lustrzaną ścianę wsłuchując się w cichą muzykę w windzie.
Docierając na dół spojrzałam na zegarek. O Cholera. Jak późno. Musze jechać inna drogą, żeby nie spotkać się z tata, który wraca ze spotkania.
Dosłownie wybiegłam z windy kierując się do mojego białego audi. Szybko wskoczyłam na miejsce kierowcy i odpaliłam silnik.
Jechałam spokojnie. Jazda była przyjemna i pozbawiona stania w korkach lub na światłach, ponieważ wybrałam tą mniej zatłoczoną drogę.
Mijałam właśnie pewien bar, przy którym kręciło się mnóstwo pijanych ludzi i dziewczyn wijących się wokół nich. Dziwne...
W oddali zauważyłam jak jakiś chłopak opiera się o słup odchylając głowę do tyłu. Wyglądał tak jakby miał zemdleć. Postanowiłam zapytać się co mu jest. Może był tylko pijany, a może naprawdę źle się czuł. Zatrzymałam samochód przy krawężniku obok słupa, a sama wyszłam z samochodu stojąc przy otwartych drzwiach i trzymając je za uszczelkę przy oknie.
- Wszystko w porządku? - zapytałam łagodnie, na co chłopak odwrócił się w moja stronę.
Wtedy zauważyłam tą mocno zarysowaną szczękę, piwne oczy i idealnie postawione włosy. Boże, to on. Moja krew znowu dostała ataku i zaczęła buzować w moich żyłach.
- Och. To ty, shawty- mruknął w moja stronę.
Matko, umieram.

_____________________

Mamy kolejny z ponownym opóźnieniem. No nic. Zaczynam się zastanawiać czy jest sens pisania tego opowiadania, ponieważ praktycznie nikt go nie komentuje. Ciągle pracuję nad tym opowiadaniem.
Proszę was o komentarze z opinią.
Chcę wiedzieć czy ktoś wgl czyta tego bloga.

Mój ask:
drugofeternallove

Następny pojawi się we wtorek.

#love
@Ann

poniedziałek, 6 października 2014

3. " New York City lights "

Czułam jak moje nogi powoli robią się miękkie z przerażenia myślą co za chwilę mam zrobić. Spojrzałam w stronę chłopaka, a on w tym samym momencie przekręcił głowę w moja stronę. Czułam jak jego spojrzenie spotyka się z moim, co spowodowało, że krew w moich żyłach zaczęła wariować.
Ruszyłam powoli w jego stronę czując jak moje ciało jest coraz bardziej zestresowane. Przez moment miałam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie, ale odnalazłam w sobie tyle odwagi, aby iść dalej.
Kiedy w końcu dotarłam do miejsca, w którym znajdował się podejrzany chłopak postanowiłam zebrać w sobie resztę odwagi i stanąć naprzeciwko niego.
- Cześć. Masz torebkę mojej koleżanki. Mogłabym ją odzyskać? - powiedziałam spokojnie i normalnym tonem, ponieważ w tej części klubu nie było aż tak głośno. Uśmiechnęłam się w miły sposób w stronę chłopaka.
Zauważyłam jak unosi w zadziorny sposób kąciki swoich ust, a po chwili stał już obok mnie. Był o wiele wyższy, ale tak naprawdę dopiero teraz zauważyłam, jak przystojny był w świetle klubowych laserów. Zaczęłam czuć się niekomfortowo i niezręcznie, a on najwyraźniej to wyczuł, ponieważ przysunął się bliżej mnie. Poczułam jak oddech uwiązł mi w gardle.
- Mówisz, że chcesz torebkę? Tą z Coco Channel? - odpowiedział szelmowsko, po czym kiwnął głową do jednego z mężczyzn siedzących na kanapie naprzeciwko niego.
- McCoulter, Adams. Wychodzimy.
Powiedział surowym i władczym tonem głosu, po czym chwycił w talii jedną z tych dziewczyn ubranych jak dziwki. Sądzę nawet, że nimi były po sposobie w jakim się zachowywały.
W międzyczasie zaśmiał się przechodząc obok mnie szepcząc pod nosem coś w rodzaju " mała suka ".
Czy dla niego każda dziewczyna jest suką?
Kiedy się oddalili dojrzałam torebkę Any, chwyciłam ją i pospiesznie wyszłam z klubu. Kiedy zatrzymałam się przy wejściu do klubu otworzyłam torebkę i sprawdziłam, czy wszystko co znajdowało się w torebce i jest cenne dla mojej przyjaciółki nadal tu jest.
Ruszyłam powoli w kierunku samochodu, gdzie zostawiłam moją pijaną przyjaciółkę, która zapewne jutro będzie twierdziła, że była świetna zabawa, mimo tego, że nie wytrzymała w klubie nawet godziny. Wierzcie mi, mnie też ona zadziwia. Jest wybrykiem natury jeżeli chodzi o spożywanie alkoholu.
Kiedy w końcu dotarłam do limuzyny Any otworzyłam drzwi wsiadając na miejsce kierowcy. Odwróciłam się w stronę Any i zauważyłam, że słodko śpi na siedzeniu pasażera. Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie, że zdążyłam załatwić wszystkie tak szybko zanim zdążyłaby zarzygać całą tapicerkę. Wybaczcie określenie.
Wsuwając kluczyk do stacyjki delikatnie przekręciłam go uruchamiając silnik z cichym pomrukiem. Zdążyłam zrzucić z siebie wysokie szpilki, żebym mogła lepiej prowadzić.
Jadąc przez ulicę Nowego Jorku coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, dlaczego tak naprawdę kocham to miasto. Można je porównać do ludzkiego serca, albo do mózgu, który nigdy nie śpi, ciągle tętni życiem niezależnie od pory dnia czy nocy. Miasto tak naprawdę potrafi zniewalać każdego człowieka, pełne od świateł billboardów i szyldów dużych sklepów, światła uliczne, samochodowe. Wszystko to dla innych jest chaosem, dla mnie jest pięknym zjawiskiem dającym coś niesamowitego. Tego nie da się opisać. Tutaj trzeba przyjechać.
Zrobiłam kilka rund po mieście nie mogąc nadziwić się pięknem tego miasta.
Po długiej jeździe ulicami Nowego Jorku w końcu znalazłam się na podjeździe własnego domu. Brama była otwarta, ponieważ mój tata miał wrócić około północy z ważnego spotkania.
22:12 .
Szczerze mówiąc to nawet jeżdżenie po nocy w mieście okazało się dłuższe niż nasz pobyt na imprezie. Śmieszne, prawda?
Odwróciłam powoli głowę w stronę Any. Widok jaki zostałam był przerażający. Pisnęłam głośno widząc jak Ana z otwartymi szeroko ustami i oczami wpatruje się we mnie bez życia. Szybko zakryłam swoje usta dłonią, na co Ana  zaśmiała się głośno mało co nie zadławiając się własną śliną i powietrzem.
- Pojebana idiotka- warknąłam w jej stronę będąc zdenerwowana jej zachowaniem. Nie dość że upiła się w zaledwie kilkadziesiąt minut od wejścia do klubu, zostawiła torebkę w szponach tego zabójczo wyglądającego chłopaka i jeszcze... pomińmy to.
Ten chłopak był przekleństwem. Widziałam go cały czas w swojej głowie, wspomnienie jego spojrzenia ciągle wywoływało na mojej skórze gęsią skórkę. Był niesamowity. Pod każdym  względem.
- Halo. Ziemia do Madison.
Z transu wyrwał mnie głos Any i jej pijacki śmiech, kiedy zauważyła moją zdezorientowaną minę.
Wyciągając kluczyki ze stacyjki mruknęłam w jej stronę.
- Chodźmy.

__________________

Na początku chcę przeprosić Was bardzo bardzo bardzo za opóźnienie z dodawaniem rozdziałów. Ale miałam tyle sprawdzianów w szkole, nauki maximum. Wybaczcie. ;-;

Jak wrażenia po już trzecim rozdziale? Podobało się? Jak tak to proszę o komentarze.
Możecie do mnie także pisać na moim asku .
Możecie także proponować mi dalszy rozwój fabuły w naszym opowiadaniu. :)

Następny w czwartek.

#love
@Ann.