Madison's POV:
- Zabieram Cię na imprezę- powiedział Justin, kiedy jego auto sunęło po asfalcie i przecinało światła miasta.
Odwróciłam głowę czując jak moje policzki zmieniają swój kolor na czerwony. Przygryzłam dolną wargę czując to co dzieje się z policzkami. Patrzyłam za okno obserwując piękno miasta. Wiedziałam, że nie pojedziemy do klubu, do których ja byłabym w stanie pójść. Właściwie to nie spodziewałam się tego, gdzie możemy się znaleźć za chwilę i czy nie będzie to oznaczało kłopotów. Szczerze powiedziawszy to nie wiedziałam w co się pakuję.
Usłyszałam szelest folii na co odwróciłam się w stronę chłopaka. Justin wsunął papierosa do ust, a ja patrzyłam na niego rozchylonymi wargami.
- Co jest? - powiedział spokojnie kiedy już odpalił papierosa i zaciągnął się nim po raz pierwszy.
- Nie potrafisz przestać palić? Rzucić tego? - mruknęłam w jego stronę, ale po wypowiedzi moje wargi zostawały nadal rozchylone. Justin uśmiechnął się figlarnie i palcem wskazującym przymknął moje usta, na co ja uniosła brwi w zaciekawieniu. Spojrzał na mnie i prychnął.
- Nie potrafię rzucić wielu rzeczy, Madison. Wiele rzeczy jest częścią mojego życia bez których nie istnieje. Papierosy to idealny sposób na relaks.
Zaciekawiła mnie jego wypowiedź. Wiele rzeczy jest częścią jego bez których nie istnieje?
- To znaczy?
- O co chodzi z tymi pytaniami?
- Chcę wiedzieć. Po prostu.
Wzruszyłam ramionami przyglądając się chłopakowi. To jak palił papierosa wydawało się idealnie. To jak jego usta sprytnie owijały filtr papierosa, to jak jego szczeka zaciskała się gdy on ale zaciągał, a następnie rozluźniała gdy seksownie wypuszczał dym z ust. Odpływałam. Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
- Im mniej wiesz tym lepiej dla nas obojga. Serio, Madison. Nie pytaj juz o nic.
Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, a on odwrócił głowę w moją stronę i powoli zaczął zbliżać twarz do mojej. Moje serce zaczęło bić jak głupie, mój oddech przyspieszył, a źrenice rozszerzyły się. W momencie kiedy usta Justina dotknęły moich pomiędzy nami przeszedł elektryzujący dreszcz, od którego moje ciało stało się wiotkie. Moje własne ciało mnie zdradziło.
Odwzajemniłam pocałunek po krótkiej chwili. Usłyszałam klakson za nami, dlatego oderwaliśmy się od siebie. Justin wyrzucił papierosa, a następnie powoli i niepewnie sięgnął ręką po moja dłoń spoczywającą na lewym kolanie. Spojrzałam na niego zaskoczona jego bliskością, na co jedynie splótł nasze palce ze sobą i ułożył z powrotem na moim kolanie. Tak właśnie jechaliśmy aż do samego klubu.
Nie wiedziałam skąd nagle wzięła się ta jego bliskość i czułość, pamiętam, że potrafi być zimny i arogancki e stosunku do innych, ale taka zmiana? Tego wcielenia Justina jeszcze nie widziałam. Jestem ciekawa co jeszcze ukrywa przed światem. Był tajemniczy, to chyba ciągnęło mnie do niego. Coraz bardziej przyzwyczajałam się do niego. Spotkaliśmy się trzeci raz, a ja juz miałam dziwne poczucie bezpieczeństwa przy nim.
Spojrzałam w jego stronę.
On dosłownie na czole ma napisane drukowanymi literami " kłopoty", a ja zgadzam się jeszcze na jakieś spotkania. No nic... raz się żyje. Prawda?
- Jesteśmy na miejscu- powiedział Justin puszczając moja dłoń i wyskakując z samochodu.
- Co to za miejsce?
- Odbierałaś mnie stąd kiedyś? - zaśmiał się zamykając drzwi od strony kierowcy.
Wyszłam z auta delikatnie zamykając drzwi. Miałam to w zwyczaju bo sama nienawidziłam jak ktoś trzaskał drzwiami mojego samochodu.
- Justin? - Rozejrzałam się dookoła nigdzie nie widząc swojego partnera, kiedy nagle silna para rąk przygwoździła mnie do boku samochodu. Justin uważnie patrzył w stronę dwóch osób, a następnie z ciągle otwartymi i utkwionym w tamtym kierunku oczami zaczął mnie całować. Tak delikatnie jak potrafił. Nie było tutaj pożądania, namiętności czy pikantności.
Odwróciłam głowę czując jak moje policzki zmieniają swój kolor na czerwony. Przygryzłam dolną wargę czując to co dzieje się z policzkami. Patrzyłam za okno obserwując piękno miasta. Wiedziałam, że nie pojedziemy do klubu, do których ja byłabym w stanie pójść. Właściwie to nie spodziewałam się tego, gdzie możemy się znaleźć za chwilę i czy nie będzie to oznaczało kłopotów. Szczerze powiedziawszy to nie wiedziałam w co się pakuję.
Usłyszałam szelest folii na co odwróciłam się w stronę chłopaka. Justin wsunął papierosa do ust, a ja patrzyłam na niego rozchylonymi wargami.
- Co jest? - powiedział spokojnie kiedy już odpalił papierosa i zaciągnął się nim po raz pierwszy.
- Nie potrafisz przestać palić? Rzucić tego? - mruknęłam w jego stronę, ale po wypowiedzi moje wargi zostawały nadal rozchylone. Justin uśmiechnął się figlarnie i palcem wskazującym przymknął moje usta, na co ja uniosła brwi w zaciekawieniu. Spojrzał na mnie i prychnął.
- Nie potrafię rzucić wielu rzeczy, Madison. Wiele rzeczy jest częścią mojego życia bez których nie istnieje. Papierosy to idealny sposób na relaks.
Zaciekawiła mnie jego wypowiedź. Wiele rzeczy jest częścią jego bez których nie istnieje?
- To znaczy?
- O co chodzi z tymi pytaniami?
- Chcę wiedzieć. Po prostu.
Wzruszyłam ramionami przyglądając się chłopakowi. To jak palił papierosa wydawało się idealnie. To jak jego usta sprytnie owijały filtr papierosa, to jak jego szczeka zaciskała się gdy on ale zaciągał, a następnie rozluźniała gdy seksownie wypuszczał dym z ust. Odpływałam. Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
- Im mniej wiesz tym lepiej dla nas obojga. Serio, Madison. Nie pytaj juz o nic.
Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, a on odwrócił głowę w moją stronę i powoli zaczął zbliżać twarz do mojej. Moje serce zaczęło bić jak głupie, mój oddech przyspieszył, a źrenice rozszerzyły się. W momencie kiedy usta Justina dotknęły moich pomiędzy nami przeszedł elektryzujący dreszcz, od którego moje ciało stało się wiotkie. Moje własne ciało mnie zdradziło.
Odwzajemniłam pocałunek po krótkiej chwili. Usłyszałam klakson za nami, dlatego oderwaliśmy się od siebie. Justin wyrzucił papierosa, a następnie powoli i niepewnie sięgnął ręką po moja dłoń spoczywającą na lewym kolanie. Spojrzałam na niego zaskoczona jego bliskością, na co jedynie splótł nasze palce ze sobą i ułożył z powrotem na moim kolanie. Tak właśnie jechaliśmy aż do samego klubu.
Nie wiedziałam skąd nagle wzięła się ta jego bliskość i czułość, pamiętam, że potrafi być zimny i arogancki e stosunku do innych, ale taka zmiana? Tego wcielenia Justina jeszcze nie widziałam. Jestem ciekawa co jeszcze ukrywa przed światem. Był tajemniczy, to chyba ciągnęło mnie do niego. Coraz bardziej przyzwyczajałam się do niego. Spotkaliśmy się trzeci raz, a ja juz miałam dziwne poczucie bezpieczeństwa przy nim.
Spojrzałam w jego stronę.
On dosłownie na czole ma napisane drukowanymi literami " kłopoty", a ja zgadzam się jeszcze na jakieś spotkania. No nic... raz się żyje. Prawda?
- Jesteśmy na miejscu- powiedział Justin puszczając moja dłoń i wyskakując z samochodu.
- Co to za miejsce?
- Odbierałaś mnie stąd kiedyś? - zaśmiał się zamykając drzwi od strony kierowcy.
Wyszłam z auta delikatnie zamykając drzwi. Miałam to w zwyczaju bo sama nienawidziłam jak ktoś trzaskał drzwiami mojego samochodu.
- Justin? - Rozejrzałam się dookoła nigdzie nie widząc swojego partnera, kiedy nagle silna para rąk przygwoździła mnie do boku samochodu. Justin uważnie patrzył w stronę dwóch osób, a następnie z ciągle otwartymi i utkwionym w tamtym kierunku oczami zaczął mnie całować. Tak delikatnie jak potrafił. Nie było tutaj pożądania, namiętności czy pikantności.
Nie wiedziałam o co chodziło, ale oddałam pocałunek z pewnym dziwnym uczuciem w brzuchu.
Justin ułożył dłoń na moim policzku i wsunął palce w moje delikatnie pokręcone włosy i muskał opuszkiem kciuka moją skórę. Otworzyłam jedno oko, żeby sprawdzić czy chłopak nadal patrzy w kierunku tamtych ludzi, ale zobaczyłam, że ma zamknięte oczy i oddaje się pocałunkowi.
Rozpływałam się pod dotykiem jego ust.
W końcu oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy opierając swoje czoło o moje.
- Powinniśmy chyba iść- powiedziałam ostrożnie zerkając na niego co chwilę.
- Tak.
Justin chwycił moją dłoń i ruszyliśmy w stronę klubu. Kiedy znaleźliśmy się w środku okazało się, że klub wcale nie wygląda tak źle jak z początku myślałam, że będzie wyglądał. Był świeżo pomalowany, jego wnętrze było przestronne i nowoczesne, mam tu na myśli bar. Podeszliśmy do baru, a Justin pstryknął palcami na co od razu pojawił się przy nas barman.
- To co zwykle Justin? - powiedział chłopak o niebieskich oczach i miłym wyrazie twarzy.
Justin jedynie pokiwał głową, tak jakby on tutaj rządził, zachowywał się jak szef wszystkich szefów, a przyszedł tutaj jedynie dla zabawy.
Spojrzałam na niego rozszerzając oczy ze zdziwienia, a on wzruszył na mnie ramionami.
- No co? - powiedział spokojnie, kiedy barman przyniósł nasze zamówienie.
- Zachowujesz się tak jakbyś sprawował władzę nad wszystkim i wszystkimi w tym klubie.
Justin zaśmiał się gorzko, a jego nastrój nagle zmienił się o 180 stopni.
- Rządzę w tym jebanym klubie, gdyby nie ja nie byłoby go na tej jebanej mapie.
Rozchyliłam usta ze zdziwienia i uniosłam pytająco brwi. O co mu chodziło z tym co właśnie powiedział? Jak niby się przyczynił do tego, żeby ten klub istniał? Justin? 20- latek?
- Co Ci zamówić, Madison? - zapytał po chwili unikając mojego pytającego spojrzenia i potem ewentualnych pytań z mojej strony. Znowu powrócił jego nastrój sprzed 10 minut, kiedy trzymał mnie za rękę w swoim samochodzie. Nie no, okej, przyznaje, że to było dziwne. I sądzę, że nie tylko ja myślę w ten sposób, ale każda dziewczyna, która znalazłaby się w takiej sytuacji.
Justin- bipolarny dwudziestolatek prowadzący dziwne i tajemnicze życie. A do tego ma dziwną fobię rządzenia wszystkim i wszystkimi. Co za człowiek.
- Sok, poproszę.
- Sok?! - krzyknął Justin, a po chwili zadławił się własną śliną podczas gdy prychnął słysząc moją odpowiedź. Zachował się dokładnie tak samo jak Ana, kiedy poprzednio byłam na imprezie i... po raz pierwszy spotkałam Justina.
- Tak, sok- powiedziałam spokojnie.
- Chyba sobie żartujesz. Może jeszcze mi powiedz, że jesteś grzeczną dziewczynką?
Justin zaczął się głośno śmiać, a ja odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę parkietu. Poruszałam się wśród tłumu w rytm muzyki wypływającej z głośników. Miałam dosyć jego głupich żartów, dlatego poszłam tańczyć. Wolałam tańczyć samotnie niż słuchać tego jak mi dogryza.
Po chwili poczułam jak jakaś para rąk obejmuje mnie od tyłu, to były te same delikatne dłonie, które pieściły moją skórę.
- Dlaczego poszłaś? - powiedział Justin do mojego ucha.
- Nienawidzę kiedy ktoś mi dogryza.
- A ja nienawidzę, kiedy ktoś mi się sprzeciwia.
W tym momencie Justin delikatnie przygryzł moje ucho, a po chwili jego usta powędrowały aż na moją szyję, gdzie składał delikatne pocałunki wzdłuż linii mojej szczęki i na delikatnej skórze mojej szyi.
Westchnęłam, ale nie mógł tego usłyszeć, bo muzyka wkoło mogła zagłuszyć wszystko, co działo się wokół.
Nagle odwrócił mnie w swoją stronę.
- Działasz na mnie jak heroina- mruknął w moje usta, a po chwili złączył je ze swoimi w delikatnym, ale czułym pocałunku. Zassał moją dolną wargę, co spowodowało, że jęknęłam cicho w jego usta.
O Boże, jęknęłam w jego usta. Jak to cholernie seksownie brzmi.
- Dlaczego jak heroina? - spytałam bez tchu, ponieważ jego bliskość wypompowywała całe powietrze z moich płuc.
- Znajomość z Tobą jest zła, ale każda chwila sprawia, że chcę więcej i więcej. Jesteś moją heroiną, Beer. Powinnaś to wiedzieć.
W tym momencie poczułam jak moje nogi uginają się pod moim ciężarem od jego słów.
Justin Bieber powiedział, że jestem jego heroiną, a to było chyba już nie do wytrzymania.
___________________________
Uaaa.
I jak wrażenia po kolejnym rozdziale?
Podobał się? Możliwe, że za krótki, ale czas nas goni i staram się dodawać nawet cokolwiek, ale żeby jakaś aktywność była. Mam nadzieję, że rozumiecie.
W skali od 0-10 jak Wam się podoba opowiadanie.
Liczę na komentarze i aktywność na asku.
Zastanawiam się czy nie utworzyć twittera związanego z naszym opowiadaniem i jego bohaterami, co Wy na to? Lub gdyby udało się je zareklamować gdzieś poza granicami naszego kraju?
Ależ to by była motywacja do dalszego pisania, ah.
Ale tak poza tym to Wy jesteście dużą motywacją. Dziękuję czytelnikom za regularne sprawdzanie bloga w poszukiwaniu nowych postów.
Kocham Was najmocniej.
Ann.
Świetny rozdział<3
OdpowiedzUsuńFenomenalny!
OdpowiedzUsuńBlog jest naprawdę fajny. Nie wiem jak to napisać, ale jest jakby za dużo całowania, a za mało akcji hahaha. Ale to jest twój blog i ja nie mam nic do gadania. Sama bym i tak lepiej nie napisała hahaha. A gdybyś chciała poza granicami to byś musiała pisać w języku angielskim ;/ Dobry pomysł z tym twitterem. Myślę, że gdybyś go założyła to przybyło by trochę więcej czytelników hahah.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego ;*
Podoba mi się! Przyznaję solidną 10 :)!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, co do opowiadania moim zdaniem jest super :-D
OdpowiedzUsuń10!!
OdpowiedzUsuńO boże, cudowny! W skali 0/10 przyznaje temu FF, 10 <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Szybko następny świetnie opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :) http://jb-realy-love.blogspot.com/