piątek, 30 stycznia 2015

17. " I decided to take my own life. "

Madison's POV:

Obudziłam się w zupełnie innym pomieszczeniu. Nie było to pomieszczenie, w którym byłam przetrzymywana i zgwałcona. Tutaj było... inaczej. Ściany były zrobione z drewna, po środku znajdował się kominek z kamienia. Łóżko było duże, na co najmniej trzy osoby. Nawet cztery by się zmieściły. Znajdowało się tu jedno okno zabezpieczone kratami, ale pomimo tego pomieszczenie było ciemne. W każdym rogu tego pokoju znajdowały się czerwone lampy, a mała zwykła biurowa lampka stała na półce obok łóżka.
Bolały mnie mięśnie w tak dziwny sposób, którego nigdy nie doświadczyłam.
Dlaczego to wszystko dzieje się  mnie? Co tak złego zrobiłam, że dostałam taką karę?
" Justin " podpowiedziała moja podświadomość. Oczywiście ze tak.
Ale najgorsze jest to, że zaczęłam czuć do niego coś tak silnego, że nie umiałam tego określić. Nigdy nie czułam czegoś takiego.
Mimo tego, że usłyszałam to wszystko na swój temat, to, że chciał mnie tylko dla pieniędzy mojego ojca nie zniszczyło tego uczucia. Miałam nadzieję, że to wszystko nie będzie mu obojętne. 
Był. .. wyjątkowy. Nie znałam go zbyt długo, ale wiedziałam, że to co czuję nie jest kwestią chwili. To musi być coś trwalszego.
Siedząc w jednym z kątów pomieszczenia miałam sporo czasu na rozmyślanie. Podkuliłam nogi przytulajac je do piersi, a głowę oparłam o ścianę. Zamknelam oczy czując burczenie w brzuchu. Nie jadłam i nie piłam nic od dwóch dni.  Mój organizm nie był do tego przyzwyczajony, ale stwierdziłam, że muszę do tego przywyknąć. Nie mam pojęcia jak długo zamierzają mnie tutaj trzymać.
Usłyszałam kroki za drzwiami. Nagle otworzyly się, a do środka wszedł Drew, ten sam obleśny typ, który bezprawnie dobrał się do mnie. Poczułam, jak moje mięśnie gardła kurczą się informując mnie o tym, jak duża jest chęć oddania ostatniego posiłku, który zjadłam.
- Cześć Madison. Czas na ciebie. Nakladaj. - powiedział rzucając we mnie czarny koronkowy strój. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego.
- Jeśli tego nie założysz będę musiał cię ukarać.
Chłopak uśmiechnął się do mnie z obrzydliwym uśmiechem. Przewróciłam oczami na jego wyraz twarzy.
W tym momencie chłopak podszedł do mnie i podniósł mnie do góry. Dopiero teraz miałam idealną okazję przyjrzeć się jego twarzy. Miał wyraźnie zarysowana szczękę, wąskie usta i oczy czarne jak  smoła. Jego cera była blada, a mięśnie ciągle były napięte pokazując ich wielkość.
Ponownie podał mi skąpe ubranie i ciągle mnie obserwując usiadł na łóżku. Na jego twarzy gościł groźny uśmiech, od którego włos jeżył się na głowie.
- Ubieraj się.
- Jak to? Tutaj? Przy... Tobie? - powiedziałam cicho doskonale wiedząc, że brzmię żałośnie i śmiesznie.
Zaśmiał się głośno prosto w moja twarz.
- Tak.
W tym momencie do pokoju weszła pozostała reszta, dwóch chłopaków. Obydwu o imieniu John. Przechodząc obok mnie klepnęli mnie silnie w pośladek, a ja czułam,że zostanie tam czerwony ślad. Wzdrygnęłam się powoli zaczynając zdejmować ubrania. Najpierw bluzkę, później spodnie i biustonosz. Majtek nie miałam, ponieważ zostały mi zabrane, a dodatkowo zniszczone.
Weszłam w obleśny strój i wtedy zobaczyłam, że jest on prześwitujacy w intymnych miejscach. Moje serce zaczęło bić jak szalone, kiedy zobaczyłam trzy chciwe pary oczu.
Zostałam przyciągnięta do mężczyzn i posadzona okrakiem na kolanach jednego z nich.
Dłonie mężczyzn wodziły po całym moim ciele nachalnie dotykając mnie w każdym możliwym miejscu. Nie miałam szans ma obronę, bo byłam przytrzymywana, a dodatkowo miałam związane dłonie.
Nie wiem kiedy to się stało i który z nich to zrobił, ale zorientowałam się wtedy, gdy położyli mnie na brzuchu w taki sposób, aby dolna partia ciała była na gorze, a moje uda rozszerzone.
- O tak. Stój tak, baby. - usłyszałam głos jednego z nich, a później poczułam jak materiał na moim ciele zostaje rozerwany. 
Czułam ich przyspieszone oddechy na swoim ciele, słyszałam ich głosy i jęki.
Zaczęłam się wiercić.
- Zostaw mnie.
Szybko upadlam na plecy i spojrzałam na trzech mężczyzn kleczacych nade mną.
- Zostawcie mnie. - jeknelam żałośnie czując słoną ciecz na policzkach.
Nagle poczułam mocne uderzenie w brzuch czymś w rodzaju pasa. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam jak John stoi nade mną z pasem i zlowroga miną.
Nagle jeden z nich wbił się we mnie, a ja czułam się tak jakbym była rozrywana od środka. Krzyknęłam głośno w szlochu modląc się do Boga o koniec. O szybkie zabranie mnie z tego świata.
Później było tylko gorzej.
Wykorzystywali bicze, szpicruty i inne zabawki do torturowania mnie.
- Bij ją! Mocniej!
W tym momencie byłam podwieszona za ręce nad łóżkiem. Drew leżał pode mną biorąc mnie od dołu i drapiac moje pośladki w sposób, który sprawial , że miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność.
Raz na jakiś czas po pomieszczeniu rozchodził się głośny rozgłos obijania paska o skórę i kości. Otrzymywałam ciosy za każdym wskazaniem, gdy Drew wydał z siebie jęk, czyli dosyć często.
Już nie miałam siły płakać.
Moje łzy potokiem spływały po moich policzkach, a ja widziałam to wszystko jedynie przez mgłę. Nie mogłam zamknąć oczu, bo to kończyło się surową naganą. 
Kiedy ten koszmar się skończył dostałam cienki szlafrok do przykrycia. Nie mogłam spać na łóżku, tylko na podłodze.
Bolał mnie kręgosłup.
Dostawałam jedzenie raz na trzy dni, a wodę trzy razy dziennie. Trzy szklanki to i tak sporo. Odlewałam je do miski zostawionej pod łóżkiem. Stosowałam ja do mycia się i przemywania twarzy.
Mijał dzień za dniem, a ja żyłam w nieświadomości, która obecnie jest godzina lub dzień miesiąca. Nie wiem ile przebywalam już w tym miejscu. Nie wiedziałam, w której części kraju się znajduję. W której części świata.
Próbowałam po prostu wytrzymać.
Jednakże z każdym dniem było coraz gorzej, wszystko co ze mną robili było nagrywane, a ślady na mojej skórze się powiększały. Miałam dwie rany cięte - na żebrach i łopatce. Miałam sine ślady na szyi oraz malinki na wewnętrznych stronach ud. Dodatkowo nie mogłam chodzić, ani siedzieć. Od leżenia bolały mnie plecy. To wszystko mnie przerosło.
Postanowiłam odebrać sobie życie.

______________

O nie. Madison nie. : o
To wszystko wymyka się spod kontroli.

Następny w sobotę.

#love
Ann.

1 komentarz:

  1. O moj boze :o biedna Madison, gdzie jest do cholory Justin?

    OdpowiedzUsuń