niedziela, 8 marca 2015

24. " - Thank you. - For? -For all. "

Justin's POV:

Madison wyglądała zjawiskowo w długiej granatowej sukni. Jej cera rozświetliła się, co powodowało, że uśmiechałem się sam do siebie jak skończony idiota. Jej twarz odzyskiwała swoje naturalne odcienie, lekko zarumienione policzki i piękny malinowy kolor ust.
Ta dziewczyna jest zjawiskowa, a sukienka, którą ma na sobie jedynie uwydatniała jej urodę i figurę.
- Madison, to Bruce i Peter. Kumple po fachu-  powiedziałem żartobliwie, a z moichh ust uleciał przyjazny śmiech. Powiedziałem to po raz drugi chcąc nawiązać jakąkolwiek rozmowę.
Widziałem, że chłopakom niezbyt podobał się pomysł spędzenia wieczoru w ekskluzywnej restauracji w garniturach i dobrze się zachowując. Bruce siedział cały spięty co chwile poluzowując swój krawat, a Peter bawił się mankietem swojej koszuli. Przewróciłem oczami widząc ich zachowanie.
- Czy mogłabym odebrać od państwa zamówienie?
Podniosłem głowę i zobaczyłem uroczą blondynkę z włosami spiętymi w kok, ubraną nienagannie i patrzącą na nas wyczekująco. Czy wszystkie kobiety będące w obsłudze tego hotelu są blondynkami?
- Tak. Poprosimy...
- Ja poproszę frytki i hamburgera- powiedział szybko Peter, na co czubek mojego buta zderzył się z jego piszczelem. - Au.
Wysłałem mu ostrzegające spojrzenie, a następnie spojrzałem na kelnerkę.
- Poprosimy cztery razy Pinnekjøtt, a do tego dobre wino. Niech Pani coś poleci, zdajemy się na pani gust- powiedziałem najłagodniej i najprzyjaźniej jak umiałem, a kelnerka szybko zapisała coś w swoim notesiku i odeszła kulturalnie informując, że zaraz przyniesie wino.
- Czym do chuja jest Pinekjott?! - warknął Peter patrząc na mnie, a ja poczułem drobną dłoń Madison na moim kolanie.
Zacisnąłem szczękę i spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie przerażona, tak jakby bała się tonu Petera.
- Uspokój się- powiedziałem niskim głosem do Petera i oczami wskazałem na Madison. Wzrok Petera padł na skuloną postać Madison i od razu złagodził się.
- Przepraszam Madison - powiedział Peter patrząc na dziewczynę z przepraszającym uśmiechem. - Po prostu ten dupek, Bieber, zamówił coś o czym nigdy nie słyszał.
- Słyszałem, a nawet jadłem- powiedziałem spokojnie i z dumnym uśmiechem.
Madison spojrzała na mnie nie rozumiejąc.
- Pinnekjøtt to tradycyjna potrawa norweska. Żeberka jagnięce z kiełbaskami i purée z ziemniaków i brukwi.
- Wow - powiedziała Madison z uśmiechem.
Zobaczyłem jej uśmiech po raz pierwszy od kilku tygodni, co spowodowało, że zrobiło mi się ciepło na sercu. Zaśmiałem się łagodnie i pochyliłem się w stronę dziewczyny delikatnie całując jej usta.
Poczułem jak się uśmiecha pod moimi wargami.
- Ekhm - chrząknął Bruce.- Madison może powiesz nam coś o sobie?
 Chwyciłem Madison za dłoń gładząc kciukiem wnętrze jej dłoni.
- No to... - zaczęła Madison, ale przerwała nam para kelnerów, która przyniosła butelkę wina, lampki oraz nasze zamówienie. Dziewczyna odchrząknęła stremowana i spuściła głowę.
Podziękowaliśmy za posiłek i zabraliśmy się za jedzenie.
Było pyszne, rozpływało się w ustach. Spojrzałem na Madison, która z apetytem jadła każdy element potrawy, jadła tak szybko.
- Madison - powiedziałem schylając się do jej ucha. - Nie musisz tak szybko jeść, nikt cię nie goni. Spokojnie, bo to niezdrowe - powiedziałem patrząc na nią.
Zrobiła duże oczy przypominając sobie, że jest ze mną i nie musi się spieszyć. Uśmiechnęła się łagodnie i przyjaźnie prostując się i zaczynając jeść spokojnie.
- A wy? - zapytała Madison.
Spojrzeliśmy na nią zainteresowani jej pytaniem.
- No jak się poznaliście. We trzech.
Zaśmiałem się patrząc na chłopaków nie wiedząc, czy odpowiedzieć na to pytanie.
- Znamy się od dzieciaka, mieszkaliśmy na tej samej dzielnicy, później nasz kontakt się urwał i znaleźliśmy się w Nowym Jorku na jednej z imprez. Postanowiłem otworzyć własny klub i zaprosić ich do współpracy. - odpowiedziałem patrząc na chlopaków.
- Taka prosta historyjka? A co z biznesem? - zapytała, na co Bruce zadławił się puree z ziemniaków.
Spojrzałem na niego, a po chwili na Madison.
- Madison, to już nie jest twoja sprawa - powiedziałem zaciskając szczękę.
- Ale chyba powinnam coś wiedzieć, prawda?
- Nie.
Bruce i Peter wpatrywali się we mnie wyczekująco.
- Przepraszam cię, Madison, na chwilę - powiedziałem i wstałem idąc w kierunku korytarza. Kątem oka zobaczyłem jak Bruce i Peter także wstali i ruszyli za mną. Stanąłem koło windy i poprawiłem swoje włosy postawione na żel przeczesując je palcami.
- Bieber, kurwa, co ty jej powiedziałeś?! - wrzasnął Bruce patrząc na mnie.
- Uspokój się, nie tutaj idioto. Nic takiego jej nie powiedziałem.
Bruce spojrzał na mnie krzyżując ręce na klatce piersiowej. Uniósł brwi w niedowierzaniu.
- Dobra- powiedziałem unosząc ręce poddając się - wie o klubie i o narkotykach. Kurwa, nie pamiętam co jej jeszcze mówiłem. Ale Bruce nie mam najmniejszej ochoty ukrywać się przed nią. Chcę, żeby wiedziała kim jestem, ja pierdole!
- Ale ona może być niebezpieczna - powiedział Peter.
- W czym? - warknąłem w jego stronę. - Widzisz jak ona wygląda? Ona jest osłabiona, przerażona, zdołowana. Nie wie co się dzieje wokół niej, a wy podejrzewacie, że jest niebezpieczna? Kilka godzin temu prawie utopiła się w wannie!
- W wannie? - zapytał Bruce parskając śmiechem.
- Spierdalaj.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę stolika, przy którym zostawiliśmy Madison. Usiadłem obok niej i zobaczyłem jak grzebie widelcem w jedzeniu będąc nieobecna. Wpatrywała się w jagnięcinę powoli ją nakłuwając na widelec, a następnie zdejmując i tak cały czas.
- Madison... - szepnąłem, a ona powoli spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
- Gdzie uciekłeś? - powiedziała smutno.
- Musiałem coś wyjaśnić chłopakom. Już jestem. - powiedziałem łagodnie i nalałem wina do kieliszka Madison.
Uniosłem delikatnie lampkę z winem patrząc z uśmiechem w oczy dziewczyny. Zrobiła to samo.
- Za to, że się znalazłaś.
Uśmiechnęła się, a ja uniosłem jej dłoń do swojej i delikatnie ucałowałem chłodną skórę. Uniosłem wzrok i zobaczyłem jak się we mnie wpatruje.
Stuknęliśmy się delikatnie kieliszkami, a szkło zabrzęczało subtelnie.
- Za nas, Justin. Za nas. - szepnęła, a ja uśmiechnąłem się jak ostatni idiota.
- Dajesz mi szansę po tym, co ci zrobiłem?
Pokiwała powoli i spokojnie głową, a ja uśmiechnąłem się ponownie. Westchnąłem radośnie i pochyliłem się w jej stronę.
- Kocham Cię - szepnąłem w jej usta, a następnie delikatnie je musnąłem swoimi wargami.
Uśmiechnęła się w moje usta i odwzajemniła pocałunek, powoli i czule, tak jakby nie bała się żadnego kontaktu, gdyby nic więcej się nie wydarzyło.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziała przerywając na sekundę pocałunek.
Rozchyliłem usta nie wierząc do końca w to co słyszę. Uśmiechnąłem się i ucałowałem krótko miękkie wargi Madison.
- Dokończymy kolację w pokoju? - zapytałem widząc, że Bruce i Peter wracają do stolika.
- Okej - powiedziała nie do końca rozumiejąc skąd wziął się mój pomysł.
Nie miałem ochoty patrzeć jak Bruce obrzuca mnie pretensjonalnym spojrzeniem.
Wstałem pomagając Madison się podnieść i chwyciłem ją w pasie.
- Gdzie idziesz, Bieber?
- Musimy porozmawiać. Weź rachunek i zapłać- powiedziałem kładąc dwa studolarowe banknoty na stole i spojrzałem na Bruce'a.
Razem z Madison wyszliśmy z restauracji i ruszyliśmy w stronę windy.
Do głowy wpadł mi pewien pomysł, dlatego szybko zmieniłem kierunek naszego spaceru i ruszyłem w kierunku pomieszczenia dla personelu. Kiedy przekroczyliśmy próg Madison szarpnęła mnie, żeby się wycofać.
- Justin, nie - szepnęła.
- Chodź.
- Nie.
Zaśmiałem się i wziąłem Madison na ręce, a następnie przerzuciłem przez ramię prowadząc do windy dla personelu. Nacisnąłem poziom 15a wiedząc, że jest to najwyższe piętro.
- Puść mnie.- powiedziała Madison zaczynając się szarpać.
- Nigdy w życiu.
Kiedy znaleźliśmy się w windzie postawiłem dziewczynę na ziemię i zaśmiałem się widząc jej oburzoną minę.
- I jak stąd teraz wyjdziemy? - powiedziała wyrzucając ręce w powietrze.
- Za dużo mówisz.
- Co?
- Za dużo mówisz. Jak mi zaufasz to nie pożałujesz.
Madison patrzyła na mnie zaciekawiona. Pokiwała powoli głową w zrozumieniu i oparła się o ścianę naprzeciwko mnie.
- Jeżeli wyjdziemy w tego żywi to obiecuję, że...
- Że? - zapytałem unosząc do góry brwi.
- Że cię zabiję - warknęła zaciskając następnie usta w wąską linię.
- Chciałbym to zobaczyć- zaśmiałem się, a w tym momencie winda wjechała na wybrane przez nas piętro.
Byliśmy na dachu wieżowca, w którym znajdował się hotel, w którym się zatrzymaliśmy. Chwyciłem Madison za dłoń i wprowadziłem dalej na taras widokowy. Chyba.
- Justin... - powiedziała zachwycona Madison wpatrując się w nocną panoramę Oslo, która znajdowała się pod nami.
- Pięknie, nie? - szepnąłem do jej ucha stojąc za nią.
Pocałowałem delikatnie jej ucho, a ona wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- Dziękuję - szepnęła w powietrze.
- Za co?
Staliśmy wpatrzeni w piękną panoramę Oslo pozwalając owiewać się nocnym wiatrem w połowie czerwca.
- Za wszystko.

____________________________________

Mamy następny.
Jak Wam się podoba? Sądzicie, że Justin nie zmarnuje szansy, którą właśnie dostał?
Tak wgl... czy ktoś spodziewał się, że nasz Justin potrafi być taki romantyczny?
Aww.

#love
Ann. 

5 komentarzy:

  1. W końcu udało mi się odnaleźć to opowiadanie! Jezuniu, ile tutaj się działo, kiedy mnie nie było! Jestem szczęśliwa, ponieważ oni są w końcu szczęśliwi! Oby trwało to jak najdłużej... Do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero przeczytałam ten rozdział <3 Cudowny, wspaniały i wgl świetny! :) uwielbiam to jak piszesz i czekam na nn :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana masz talent nie powiem! Megaa opowiadanie nie zmarnuj tego
    Mam nadzieje ze kiedys bede mogla udac die do ksiegarni po twoja ksiazke!<33333

    OdpowiedzUsuń
  4. IDEALNE!
    Mega opowiadanie, zresztą doskonale o tym wiesz!!!
    Dużoo weny i czasu skarbie!!/mrrAleksandra����

    OdpowiedzUsuń