Właśnie siedziałam na lekcji angielskiego, kiedy pani Lawson prowadziła swoje wywody dotyczące kolejnego nudnego projektu, który mieliśmy opracować w grupach. Opierając swoją głowę o prawą rękę wzrokiem śledziłam każdy ruch nauczycielki. Wydawała się podekscytowana faktem, że zadaje nam kolejna obszerną pracę, z której połowa klasy dostanie jedynki. Kiedy się na nią patrzyło można było mieć wrażenie, że jest tak zadowolona, że z tego wszystkiego zaraz zacznie skakać.
Ma coś z głową. Naprawdę.
- Mad. - usłyszałam wołanie Demi, mojej najlepszej przyjaciółki, która siedziała razem ze mną w szkolnej ławce od wielu lat. Już wyjaśniam: za każdym razem lądowałyśmy w tej samej szkole i klasie.
- Hm? - powoli odwróciłam głowę w jej stronę zaczynając ignorować to, co mówi Mrs. Lawson.
- Obudź się. Jesteś dziwnie rozkojarzona dzisiaj- szepnęła w moim kierunku patrząc się na mnie z rozbawioną miną.
Jęknęłam sfrustrowana.
- Siedziałam do późna w książkach, Dems. Gdybyś miała tyle zaległości też uczyłabyś się po nocach.
Kiedy wypowiedziałam te słowa zorientowałam się, że w klasie zapadła cisza. Powoli uniosłam swoją głowę do góry i zobaczyłam, że nauczycielka stoi pomiędzy dwoma pierwszymi ławkami i wpatruje się we mnie zza swoich za bardzo powiększających okularów.
- Panno Beer. Czy jest coś czym chciałabyś się z nami podzielić?- powiedziała patrząc na mnie wzrokiem i-tak-zostaniesz-po-lekcjach.
Podniosłam się ze swojego miejsca i spojrzałam na nią przepraszajaco. Wzięłam jeszcze jeden oddech pozwalając przy tym moim plecom wyprostować się.
- Przepraszam pani Lawson. To się więcej nie powtórzy- Mruknęłam czując się winna ciągle patrząc na panią "mam dzisiaj zły dzień, więc oberwie się wam wszystkim".
- To było ostatnie ostrzeżenie.
Po wypowiedzeniu tych słów skinieniem głowy pozwoliła mi usiąść. Z cichym westchnięciem usiadłam z powrotem na swoim miejscu kładąc dłonie na ławce. Spojrzałam jedynie na Demi kątem oka i posłałam jej słaby uśmiech.
Byłam zmęczona. Nie wiedziałam dlaczego, ale jedno było pewne- chciałam jak najszybciej wrócić do domu i położyć się spać.
Tak, jestem typem dziewczyny, która lubi długo spać. Tak naprawdę mogę spać nawet do późnych popołudniowych godzin. Czasami jest to przydatne.
Wyobrażałam sobie jak dobrze by było gdybym w końcu przestała interesować się tym, co myślą o mnie inni. Chciałam łamać zasady i czerpać z życia jak najwięcej. Wiecie, adrenalina i te sprawy.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek oznaczający zakończenie lekcji. A do tego, co było w tym wszystkim najlepsze, mój pobyt w szkole.
Z delikatnym uśmiechem na twarzy chwyciłam swoje rzeczy z ławki i ruszyłam ku drzwiom, aby wyjść na korytarz.
- Panno Beer- odezwał się kobiecy głos nawołując mnie do zatrzymania się w miejscu.
- Tak?
- Pamiętaj o pracy w grupach. Jeżeli dobrze wykonasz tą pracę będę ubiegać się o wyróżnienie dla ciebie- wychrypiała poprawiając okulary na końcu swojego nosa.
Widać było, że jeszcze nie skończyła, ponieważ podniosła się z fotela przy biurku nauczyciela i stanęła przodem do mnie, kulturalnie krzyżując swoje palce przed sobą. Yay, czego ona ode mnie oczekuje.
- Postaram się nie zniszczyć tej szansy- odpowiedziałam znudzonym tonem. Myślami byłam już w swoim łóżku, pogrążona we śnie po całym tygodniu nauki.
- Obydwie wiemy, że zamierzasz dostać się na najlepsze studia w kraju, a bez wyróżnienia na zakończenie szkoły będzie ci ciężko się tam dostać.
Ona mnie ostrzega. Super, jakbym nie wiedziała.
- Dziękuję pani Lawson. Do widzenia.
- Do widzenia.
Kiedy tylko znalazłam się na korytarzu westchnęłam z nutą ulgi w głosie. Szłam korytarzem kierując się w stronę szafek.
- Mad!
Okej. Ktoś mnie woła. To na pewno Demi.
Jakby od niechcenia odwróciłam się w stronę głosu, który wołał moje imię. Ku mojemu zdziwieniu nie była to Demi. Ana. Druga z moich przyjaciółek.
Wpadła mi w ramiona tak jakbyśmy się nie widziały conajmniej kilka lat, a nie kilkadziesiąt minut.
- Cześć. - pisnęła wesoło patrząc na mnie i trzymając mocno moje ramię.
- Hej. Tak bardzo stęskniłaś się od poprzedniej przerwy?
Tak. To prawda. Zawsze jestem bezpośrednia i nie za bardzo zastanawiam się nad tym co zamierzam powiedzieć. Tak naprawdę myślę dopiero wtedy, gdy te słowa opuszczą moje usta.
- Uh, jesteś okrutna. Powinnaś przynajmniej udawać, że choć odrobinę się cieszysz na mój widok, bo przynoszę dobre informacje- powiedziała łagodnym głosem delikatnie stukając paznokciami o pasek torby zawieszonej na moim ramieniu.
- No słucham cię. Jakie są te "dobre informacje"- palcami zrobiłam cudzysłów i uśmiechnęłam się wyczekując odpowiedzi Any.
Biorąc oddech zabrała rękę z mojego ramienia i uśmiechnęła się, podczas gdy ja skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Uwaga- zaczęła, na co uniosłam brew do góry chcąc wiedzieć, jaką znowu głupotę wymyśliła- dzisiaj jest impreza w klubie.
- Nie, nie. Zamierzam wrócić do domu i odpocząć. Nie piszę się na to, Ana, nawet o tym nie myśl- powiedziałam szybko. Jednak spojrzenie jakie kierowała w moim kierunku mówiło jedno - nie wierzy mi. Uniosła swoją idealnie wystylizowaną brew, na co zaśmiałam się.
- Obydwie wiemy, że od dawna chcesz się wyrwać z domu, Mad. Nie oszukasz mnie, dlatego idziesz razem ze mną na ta imprezę. Będę po ciebie o ósmej. I ani słowa.
Cała Ana. Zawsze podejmuje za mnie decyzje, kiedy zbyt długo się zastanawiam nad odpowiedzią. Szczerze mówiąc nigdy na tym źle nie wyszłam.
Bywało tak, że nie byłam zbytnio zadowolona z tego, że odpowiada za mnie, ale ostatecznie nigdy tego nie żałowałam. Za to właśnie kocham Anę.
Szłam szkolnym korytarzem, zatrzymując się dopiero przy swojej szafce. Dzisiaj jest impreza. Musze szybko dostać się do domu, bo mam sporo do zrobienia. Najtrudniejsze zadanie to przekonać mamę, że nic mi się nie stanie i ze wrócę cała i zdrowa do domu. Po zabraniu potrzebnych rzeczy z szafki i zostawieniu tych zbędnych, śpiesznie ruszyłam w stronę parkingu, gdzie zaparkowalam swój samochód.
Białe audi czekało na mnie, zaparkowane praktycznie przy samym wejściu, co mnie cieszyło, bo od szybkiego przejścia korytarzem szkolnym bolały mnie nogi w kostkach i stopach. Otworzyłam samochód kluczykami i wsiadając rzuciłam torbę na siedzenie pasażera. Zapięłam pasy i uruchomiłam sprawnym ruchem silnik. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na desce rozdzielczej samochodu. 15:20. Cholera. Godziny szczytu za chwilę się zaczną. Ustawiając samochód na wyjeździe ze szkolnego parkingu stukałam niecierpliwie o gładką powierzchnię kierownicy. Zastanawiałam się, którą drogę do domu wybrać, aby znaleźć się jak najszybciej w domu i ominąć wszystkie nowojorskie korki. Skręciłam w lewo decydując się na dłuższą, ale mniej popularną drogę.
Nie słysząc radia zgłosnilam je, aby usłyszeć piosenkę, która akurat rozbrzmiewała na antenie. Rihanna- Rude Boy. Zgłosniłam piosenkę i dopiero wtedy zorientowałam się, jak dobre głośniki mam w swoim samochodzie.
Czerowne światło. Naprawdę? Nie wiedziałam, że zrobili światła w tym miejscu. Zrzuciłam bieg na luz i powoli podjechałam do linii stop przed przejściem. Nagle usłyszałam mocne dociskanie gazu samochodu tuż obok siebie. Odwracając wzrok od jezdni zauważyłam stojące na sąsiednim pasie czarne bmw i siedzącego w nim chłopaka. Wyglądał mniej więcej na 19 lat. Spojrzał w moja stronę i rzucił mi uśmiech w stylu pokaż-co-masz-pod-tą-maską.
Przechyliłam głowę w bok i wrzuciłam pierwszy bieg. Wtedy znowu usłyszałam warkot silnika sąsiadującego ze mną bmw. Kiedy tylko światło zmieniło się na zielone docisnęłam pedał gazu i ruszyłam płynnie z miejsca. W przeciwności do bmw, który zostawił za sobą dym palonej gumy. Jednak mój samochód okazał się być lepszy. Szybko wyrównałam nasze pozycję, a następnie kiedy wyprzedziłam samochód zajechalam mu drogę zjeżdżając na jego pas. Uśmiechnęłam się triumfalnie i zwolniłam.
Po jakimś czasie znalazłam się w domu. Nikogo na szczęście nie zostałam, dlatego pierwsze co zrobiłam to wbieglam po schodach do swojego pokoju i w pośpiechu zaczęłam zrzucać z siebie ubrania. Wzięłam szybki, ale dokładny prysznic i zabrałam się za przygotowania do wyjścia.
Ułożyłam włosy w fale lekko opadające na moje ramiona i piersi, a następnie zrobiłam odpowiedni makijaż na wieczór. Nałożyłam na siebie białą dopasowaną sukienkę z krótkim rękawem i gruby łańcuch na szyję. Na nogi założyłam złote szpilki na platformie.
Po zakończeniu przygotowań zerknęłam na zegarek. 19:58. Idealnie. Chwyciłam w dłoń klucze, a w drugiej trzymałam żakiet. Kiedy zeszłam na dół na podjeździe stał samochód Any. Jak przed każdą imprezą był dokładnie umyty i starannie nawoskowany, co sprawiało, że można było się w nim przejrzeć.
- Świetnie wyglądasz- usłyszałam głos Any, która właśnie wychyliła się ze swojego miejsca.
- Dziękuję. Ty też- odpowiedziałam radośnie, po czym wskoczyłam na miejsce pasażera. Ruszyłyśmy przed siebie zostawiając za nami swoją niewinność i mając zamiar podbić dzisiaj Nowy Jork.
Po pewnym czasie znalazłyśmy się przy klubie, w którym zamierzałyśmy spędzić cały wieczór. Po zaparkowaniu samochodu ruszyłyśmy w stronę klubu trzymając się pod rękę. W momencie, kiedy przekroczyłyśmy próg klubu usłyszałam znaną mi piosenkę.
" I wanna party and bullshit ".
Tak właśnie miało być.
_______________________
Uff. I pierwszy za nami. XD
Początki są zawsze trudne, ale liczę na Was i wasze komentarze.
Co sądzicie o pierwszym rozdziale? :)
Następny we wtorek.
Zapraszam na mojego aska.
http://ask.fm/drugofeternallove
#love
/Ann
Świetny !! <3
OdpowiedzUsuńZajebisty , kocham to !!!
OdpowiedzUsuń