Czułam jak moje nogi powoli robią się miękkie z przerażenia myślą co za chwilę mam zrobić. Spojrzałam w stronę chłopaka, a on w tym samym momencie przekręcił głowę w moja stronę. Czułam jak jego spojrzenie spotyka się z moim, co spowodowało, że krew w moich żyłach zaczęła wariować.
Ruszyłam powoli w jego stronę czując jak moje ciało jest coraz bardziej zestresowane. Przez moment miałam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie, ale odnalazłam w sobie tyle odwagi, aby iść dalej.
Kiedy w końcu dotarłam do miejsca, w którym znajdował się podejrzany chłopak postanowiłam zebrać w sobie resztę odwagi i stanąć naprzeciwko niego.
- Cześć. Masz torebkę mojej koleżanki. Mogłabym ją odzyskać? - powiedziałam spokojnie i normalnym tonem, ponieważ w tej części klubu nie było aż tak głośno. Uśmiechnęłam się w miły sposób w stronę chłopaka.
Zauważyłam jak unosi w zadziorny sposób kąciki swoich ust, a po chwili stał już obok mnie. Był o wiele wyższy, ale tak naprawdę dopiero teraz zauważyłam, jak przystojny był w świetle klubowych laserów. Zaczęłam czuć się niekomfortowo i niezręcznie, a on najwyraźniej to wyczuł, ponieważ przysunął się bliżej mnie. Poczułam jak oddech uwiązł mi w gardle.
- Mówisz, że chcesz torebkę? Tą z Coco Channel? - odpowiedział szelmowsko, po czym kiwnął głową do jednego z mężczyzn siedzących na kanapie naprzeciwko niego.
- McCoulter, Adams. Wychodzimy.
Powiedział surowym i władczym tonem głosu, po czym chwycił w talii jedną z tych dziewczyn ubranych jak dziwki. Sądzę nawet, że nimi były po sposobie w jakim się zachowywały.
W międzyczasie zaśmiał się przechodząc obok mnie szepcząc pod nosem coś w rodzaju " mała suka ".
Czy dla niego każda dziewczyna jest suką?
Kiedy się oddalili dojrzałam torebkę Any, chwyciłam ją i pospiesznie wyszłam z klubu. Kiedy zatrzymałam się przy wejściu do klubu otworzyłam torebkę i sprawdziłam, czy wszystko co znajdowało się w torebce i jest cenne dla mojej przyjaciółki nadal tu jest.
Ruszyłam powoli w kierunku samochodu, gdzie zostawiłam moją pijaną przyjaciółkę, która zapewne jutro będzie twierdziła, że była świetna zabawa, mimo tego, że nie wytrzymała w klubie nawet godziny. Wierzcie mi, mnie też ona zadziwia. Jest wybrykiem natury jeżeli chodzi o spożywanie alkoholu.
Kiedy w końcu dotarłam do limuzyny Any otworzyłam drzwi wsiadając na miejsce kierowcy. Odwróciłam się w stronę Any i zauważyłam, że słodko śpi na siedzeniu pasażera. Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie, że zdążyłam załatwić wszystkie tak szybko zanim zdążyłaby zarzygać całą tapicerkę. Wybaczcie określenie.
Wsuwając kluczyk do stacyjki delikatnie przekręciłam go uruchamiając silnik z cichym pomrukiem. Zdążyłam zrzucić z siebie wysokie szpilki, żebym mogła lepiej prowadzić.
Jadąc przez ulicę Nowego Jorku coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, dlaczego tak naprawdę kocham to miasto. Można je porównać do ludzkiego serca, albo do mózgu, który nigdy nie śpi, ciągle tętni życiem niezależnie od pory dnia czy nocy. Miasto tak naprawdę potrafi zniewalać każdego człowieka, pełne od świateł billboardów i szyldów dużych sklepów, światła uliczne, samochodowe. Wszystko to dla innych jest chaosem, dla mnie jest pięknym zjawiskiem dającym coś niesamowitego. Tego nie da się opisać. Tutaj trzeba przyjechać.
Zrobiłam kilka rund po mieście nie mogąc nadziwić się pięknem tego miasta.
Po długiej jeździe ulicami Nowego Jorku w końcu znalazłam się na podjeździe własnego domu. Brama była otwarta, ponieważ mój tata miał wrócić około północy z ważnego spotkania.
22:12 .
Szczerze mówiąc to nawet jeżdżenie po nocy w mieście okazało się dłuższe niż nasz pobyt na imprezie. Śmieszne, prawda?
Odwróciłam powoli głowę w stronę Any. Widok jaki zostałam był przerażający. Pisnęłam głośno widząc jak Ana z otwartymi szeroko ustami i oczami wpatruje się we mnie bez życia. Szybko zakryłam swoje usta dłonią, na co Ana zaśmiała się głośno mało co nie zadławiając się własną śliną i powietrzem.
- Pojebana idiotka- warknąłam w jej stronę będąc zdenerwowana jej zachowaniem. Nie dość że upiła się w zaledwie kilkadziesiąt minut od wejścia do klubu, zostawiła torebkę w szponach tego zabójczo wyglądającego chłopaka i jeszcze... pomińmy to.
Ten chłopak był przekleństwem. Widziałam go cały czas w swojej głowie, wspomnienie jego spojrzenia ciągle wywoływało na mojej skórze gęsią skórkę. Był niesamowity. Pod każdym względem.
- Halo. Ziemia do Madison.
Z transu wyrwał mnie głos Any i jej pijacki śmiech, kiedy zauważyła moją zdezorientowaną minę.
Wyciągając kluczyki ze stacyjki mruknęłam w jej stronę.
- Chodźmy.
__________________
Na początku chcę przeprosić Was bardzo bardzo bardzo za opóźnienie z dodawaniem rozdziałów. Ale miałam tyle sprawdzianów w szkole, nauki maximum. Wybaczcie. ;-;
Jak wrażenia po już trzecim rozdziale? Podobało się? Jak tak to proszę o komentarze.
Możecie do mnie także pisać na moim asku .
Możecie także proponować mi dalszy rozwój fabuły w naszym opowiadaniu. :)
Następny w czwartek.
#love
@Ann.
super ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń