poniedziałek, 13 października 2014

5. " 'Cause my name's Justin Bieber "

Boże. Moja krew wariuje. Dlaczego tak zachowuje się przy tym chłopaku? Nie. Czuję jak moje policzki płoną.
- Wszystko w porządku? - powiedziałam nieśmiało w stronę chłopaka próbując nie pokazywać tego, że jestem spięta. Wyszłam zza samochodu zamykając drzwi.
Na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech tak jakby wiedział doskonale, co się dzieje w mojej głowie.
- Tak. Jestem Justin- powiedział przysuwając się bliżej.
O cholera.

Justin's POV :
Stałem spokojnie opierając się o słup przy drodze, kiedy nagle przy krawężniku zatrzymał się luksusowy samochód. Kiedy wysiadła z niego ta dziewczyna, która napyskowała mi w klubie uśmiechnąłem się sam do siebie. Nie lubiłem tego.
- Wszystko w porządku?- spytała drugi raz w ciągu ostatnich trzech minut. Widziałem, że zrobiła się spięta przy mnie, na co uśmiechnąłem się w znaczący i zadziorny sposób.
- Tak. Jestem Justin.
Zacząłem podchodzić do dziewczyny. Widziałem jak oddech uwiązł jej w gardle. Uśmiechnąłem się ponownie patrząc intensywnie w jej oczy. W końcu udało mi się przygwoździć ją do drzwi jej samochodu.
Z jej twarzy odpłynęły wszystkie kolory, a odwaga, która biła od niej w klubie nagle zniknęła. Patrzyła na mnie z rozchylonymi ustami. Przybliżyłem swoje usta do jej warg, tak, że dzieliły nas zaledwie milimetry.
- A ty masz jakieś imię?- powiedziałem w jej usta, na co ona szybko pokiwała głową.
- Jak?
- Ma-Madison- powiedziała cicho.
Uśmiechnąłem się triumfalnie, czując satysfakcję z tego w jaki sposób na nią działam. Następnie przyparłem jej ciało mocno do samochodu.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie- warknąłem - nienawidzę, kiedy ktoś mi pyskuje, kiedy ktoś mi się sprzeciwia i mówi za dużo. A ty miałaś zbyt dużo do powiedzenia kilka godzin temu. Może sprawdzimy twoją niewyparzoną buźkę?
Chwyciłem jej podbródek i uniosłem do góry. Jej ciało zesztywniało, a potem poczułem jej dłonie na torsie, kiedy próbuje mnie od siebie odepchnąć. Zaśmiałem się w jej ucho, a następnie delikatnie je przegryzłem.
- Puść mnie- warknęła, a następnie ponownie zaczęła mnie od siebie odpychać.
- Masz niezłe ciało. Trzeba je wykorzystać do tego do czego zostało stworzone- warknąłem chwytając delikatnie jej włosy i odciągając jej głowę do tyłu, żeby odsłonić szyję dla moich ust.
- Juss! Chodź!
Przerwało mi wołanie jednego z kumpli z paczki. Odsunąłem się od dziewczyny i spojrzałem w jego stronę. Kiwnąłem głową dając mu do zrozumienia, że za chwilę przyjdę, aby dokończyć omawianie kolejnej umowy biznesu.
Po chwili znowu spojrzałem na dziewczynę i z uśmiechem patrzyłem na jej przerażenie w oczach.
- Odsuń się ode mnie- powiedziała cicho tak jakbym miał zamiar ją zabić tutaj. Na miejscu. Mam trochę inne zamiary, co do niej.
Jestem chłopakiem, który robi rzeczy straszniejsze niż potraficie to sobie wyobrazić. Rzeczy, o których nigdy nie słyszeliście. Rzeczy, które mrożą krew w żyłach.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. Jeszcze- powiedziałem wyciągając paczkę papierosów z kieszeni kurtki. Usłyszałem jak wstrzymuje oddech słysząc ostatnie słowo przez co spojrzałem na nią.  Odpaliłem papierosa i wsunąłem go między usta, aby następnie się zaciągnąć.
- Chciałam ci tylko pomóc... Stałeś przy tym słupie i byłeś bla-blady. - wyjąkała, a następnie przygryzła dolną wargę.
Wyglądała seksownie. Do tego stopnia, że miałem ochotę przelecieć ją na masce jej własnego samochodu.
- Kiedy biorę zawsze jestem blady.
Powiedziałem, aby przekuć jej uwagę. Chciałem dokładnie przyjrzeć się jej oczom. Wypuściłem z płuc ten trujący papierosowy dym.
- Narkotyki?
- A co innego można brać? - odpowiedziałem, a następnie zaśmiałem się drwiąco.
Powiedziała ciche "och", a następnie odwróciła wzrok w inną stronę.
- Daj mi swój numer- powiedziałem nagle. To wywołało zaskoczenie na twarzy Madison, ponieważ spojrzała na mnie z otwartymi ustami.
- Zamknij usta. Dbaj o ich wilgotność. Kiedyś nam się przyda, shawty.
- Dupek- powiedziała patrząc nerwowo w moją stronę, a następnie ruszyła w stronę drzwi od strony kierowcy.
Wyrzuciłem na chodnik tą część papierosa, której jeszcze nie spaliłem, a następnie przydeptałem ją podeszwą. Kiedy zobaczyłem, że dziewczyna zamyka drzwi od swojej strony, szybko otworzyłem te od strony pasażera i wskoczyłem do środka i lekko trzasnąłem drzwiami.
- Wysiądź z mojego auta.
Madison odwróciła się w moja stronę groźnie wskazując palcem na drzwi.
- Może podrzucisz mnie do domu?- uśmiechnąłem się do niej znacząco. Na co ona uniosła jedną brew do góry. Postanowiłem użyć argumentu, który z pewnością na nią zadziała- jak mnie podwieziesz to się więcej do ciebie nie zbliżę. No chyba że będziesz chciała.
Odwróciła głowę w stronę jezdni, a następnie uruchomiła silnik i powoli ruszyła.
Jechała nudno, monotonne i wolno. Spojrzałem w jej stronę i spojrzałem na jej rękę, którą trzymała na skrzyni biegów.
- Jeździsz jak baba- powiedziałem po chwili ciszy.
- No cóż... Może dlatego, że jestem babą?
Ha, ona znowu mi pyskuje.
- Nie pyskuj, bo pożałujesz- warknąłem w jej stronę zaczynając się jej przyglądać. Ściągnęła brwi i spojrzałam na mnie przez chwilę.
- Pamiętaj, że jesteś w moim samochodzie. Więc mogę tu robić co tylko mi się podoba. Zauważyłem kawałek papieru leżący przy skrzyni biegów i chwyciłem ją między palce. Madison była zbyt zajęta prowadzeniem dlatego nie była w stanie zauważyć sprytnego ruchu mojej dłoni. Oczywiście nie obyłoby się bez mojej perfekcyjnej dyskrecji, która przydaje mi się w biznesie. Spojrzałem ukradkiem na kartkę. Wizytówka.
" Madison Beer. Asystentka Will'a Beer.
Beer Corporation Inc. "
O cholera. Ona pracuje u Beer'a, a na dodatek jest jego córką. I wszystko jasne skąd dziewczyna w jej wieku może mieć tyle drogich rzeczy.
Schowałem wizytówkę do kieszeni kurtki, a następnie wyciągnąłem z niej papierosa i zapalniczkę.
- Nie będziesz tutaj palił- powiedziała Madison patrząc na mnie złowrogo.
- Ha, a kto mi zabroni, shawty? - prychnąłem głośno, a po chwili odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się pozwalając, żeby dym wypełnił moje płuca. Wypuściłem dym ustami.
Poczułem nagłe hamowanie i dźwięk świadczący o odblokowaniu drzwi.
- Co jest, kurwa?
- Wysiadaj.
- Co?
- Powiedziałam "wysiadaj"! - krzyknęła Madison, co mnie lekko zdziwiło. Ta dziewczyna potrafi podnieść głos? Chcę usłyszeć jak będzie krzyczała leżąc pode mną.
Zaśmiałem się drwiąco, na co ona odwróciła się w moja stronę. Uśmiechnęła się wyglądając tak jakby miała jakiś plan w tej swojej ślicznej główce.
Chwyciła swój telefon wybierając jakiś numer.
- Zadzwonię na policje.
- Nie boję się policji- mruknąłem przysuwając się do niej. Delikatnym ruchem ręki odsunąłem jej dłoń od ucha przez co rzuciła go na podłogę.
Znowu zaczynam wygrywać.
Przybliżyłem swoje usta do jej i uśmiechnąłem się delikatnie. Musnąłem jej usta, a po chwili zsunąłem się wargami na jej szyję. Usłyszałem jak wstrzymuje oddech, a potem wolno go wypuszcza.
- A teraz... grzecznie odwieziesz mnie tam, gdzie ci pokażę i nie będziesz mi pyskować. Zrozumiano? - mruknąłem w jej szyję.
Poczułem jak szybko kiwa głową, na co kąciki moich ust powędrowały do góry. Odsunąłem się gwałtownie od niej, a ona patrzyła na mnie z lekko uchylonymi wargami.
- Możesz jechać.
Ciągle patrzyła na mnie nie mówiąc nic. Wyglądała seksownie. Cała była seksowna, jak mówiłem wcześniej.
Zamrugała kilka razy powiekami, a potem usiadła normalnie i sięgnęła po swój telefon. Złożyła go, bo kiedy upadł wypadła mu bateria, a następnie położyła go na swoim miejscu.
Zmieniła bieg i ruszyła.
Jechaliśmy w ciszy słysząc jedynie delikatne warczenie silnika audi.
Patrzyłem jak światła miasta spokojnie oświetlają jej twarz. Miała pełne usta, długie czarne włosy, delikatną skórę i hipnotyzujące spojrzenie.
Zauważyłem na jej twarzy wypieki, rumieniła się, ale nie wiem z jakiego powodu, a dodatkowo przygryzała wargę. Kurwa, jaka ona jest seksowna.
Odwróciłem głowę w stronę okna. Cholera, gdybym na nią patrzył rzuciłbym się na nią i ją pieprzył.
- Skręć w lewo- rozkazałem.
Miała zawieźć mnie na miejsce, na które będę chciał, taka była umowa.
- Co? - spytała jakby nie dosłyszała.
- Skręć w lewo. Miałaś mnie zawieźć na miejsce.
Nie odpowiedziała.
Posłusznie wykonała moje polecenie. 
W oddali widziałem już znajomy teren. Stare magazyny należące do mnie i do kumpli. Po chwili postanowiłem ją zatrzymać.
- Zatrzymaj się.
Zatrzymała się, po raz kolejny wykonując moje polecenie. Uśmiechnąłem się w duchu. Uwielbiam kiedy ludzie wykonują moje polecenia, w szczególności dziewczyny. Sprawdzę ją później.
Bez żadnego słowa wysiadłem z samochodu i mocno zatrzasnąłem drzwi. Nie spojrzałem nawet w kierunku Madison, która ciągle siedziała oszołomiona w samochodzie.
W końcu usłyszałem otwieranie drzwi.
- Nie ma za co! - krzyknęła Madison, a ja odwróciłem się do niej.
- Spotkamy się znowu, kochanie.- odpowiedziałem zadziornie i ruszyłem w swoją stronę.
Nie dziękuję ludziom. Nie wykonuje ich poleceń. Nie przepraszam ich.
To ludzie pracują wokół mnie.
Sprawuję władzę, a kiedy ktoś się mi sprzeciwia zostaje ukarany. Każdy. Bez wyjątku.
Dlatego, bo nazywam się Justin Bieber.

_________________

Siema, hej!
Mamy kolejny rozdział. Specjalnie na Wasze życzenie dłuższy i praktycznie cały o Justinie.
Akcja zaczyna się rozkręcać. 
Jak się podoba nowy rozdział?
Czekam na komentarze, kochani! ♡

Następny w piątek.

#love
Ann.

6 komentarzy: