Madison's POV :
Dni mijały powoli. Mój stan fizyczny był okropny, psychiczny jeszcze gorszy.
Miałam mnóstwo siniakow i śladów od starych przeciec na skórze.
Sytuacja poprawiła się o tyle, że mogłam wyjść do łazienki, kiedy tylko potrzebowałam i się umyć.
Moje włosy zostały związane w warkocz, a od tego, że nie czesalam ich codziennie stworzyły się w nich supły.
Bałam się patrzeć na siebie w lustrze w łazience.
Miałam trzy obowiązki... chodzić ubrana tak jak oni chcą, nie nakładać dolnej bielizny i być gotowa na każdą seksualną zachciankę. Moje pośladki były czerwone od ciągłych uderzeń, a na nadgarstkach widniały sine ślady od kajdanek, węzłów i innych dupereli.
Siedziałam na łóżku rozmyślając o tym, co zrobić, żeby ukrócić swoje męczarnie. W tym momencie do pokoju wszedł John Spencer.
Szybko wstałam na nogi i spuściłam głowę jak zbity pies. Słyszałam jego powolne kroki, kiedy podchodził w moją stronę. Stanął przede mną i ujął w dłoń moja brodę tak żebym spojrzała w jego oczy.
- Jesteś już martwa, wiesz o tym? - szepnął groźnie zaciskajac palce na mojej twarzy.
Moja krew zaczęła krążyć szybciej, a serce waliło szalone jak młot.
- J-jak to? - odpowiedziałam żałośnie cicho, a z mojego gardła wydobył się ochrypnięty głos.
- Napisaliśmy anonimowy list do twojego ojca z informacją, że popełniłaś samobójstwo.
- Sądzisz, że mój ojciec jest głupi, żeby w to uwierzyć? - warknelam patrząc w zimne oczy chłopaka.
- Skoro podali taką informację w prasie to raczej tak.
Odepchnelam chłopaka od siebie. To wszystko mnie przerosło. Skoro nie miałam już nic do stracenia to mogłam spokojnie zaryzykować nawet swoim życiem. Moje uderzenie było na tyle silne, że zaskoczony chłopak wpadł plecami na drewnianą szafę stojącą za nim.
Rzuciłam się do ucieczki.
Adrenalina podskoczyła w niebezpieczny sposób,kiedy zobaczyłam drzwi wyjściowe. Skąd wiedziałam, że to właśnie te? Masa obserwacji z okna pokoju,w którym mnie przetrzymywano.
Nacisnęłam na klamkę i szybko wybiegłam z domu. To co z tego, że byłam ubrana w body i krótkie spodenki. Nie zdążyli mnie za to ukarać, tak jakby to zrobili zanim zdążyłabym uciec.
W okolicy domu nie było nic oprócz wysokich traw i porozrzucanych domów w odległości conajmniej 10 kilometrów. Dom stał na wzgórzu, dlatego widok był idealny. Powietrze było zdecydowanie chłodniejsze niż to w Nowym Jorku.
Ale to wszystko było najmniej ważne. Wbieglam w wysokie trawy uciekając przed chłopakiem, który wściekle mnie gonił. W tym momencie rozpoczął się las, uciekałam ile tylko miałam sił w nogach.
Słyszałam głośne kroki goniacego mnie Spencera , które powodowały, że mój bieg stawał się jeszcze bardziej dynamiczny niż chwilę wcześniej.
- Jak cię dorwę to obedrę cię ze skóry kurwo! - krzyknął, a drzewa poniosły odbity dźwięk jeszcze dalej.
Byłam przerażona. Grunt to wydostać się z tego pieprzonego lasu.
Nagle upadłam przodem na rozmokłą ziemię, a moje ciało było pokryte błotem.
- Tylko nie to, Boże, tylko nie to- szepnęłam do siebie próbując szybko podnieść się na nogi, jednak coś przytrzymało mnie w dole. Moje oczy powędrowały do góry i spotkały rozwscieczone spojrzenie Spencera.
Moje ciało zaczęło drżeć w obawie przed tym co zaraz miało się zdarzyć. Widziałam jak chłopak poluzowuje pasek od spodni,aż w końcu go wysuwa ze szlowek. Dłoń z paskiem powędrowała za jego ciało, a następnie skórzany pas spotyka się z moim ciałem.
Kurwa, jak boli!
Odwróciłam się szybko i skulilam żeby ochronić się jak tylko mogłam.
To nic nie dało.
Uderzenie za uderzeniem, nic pomiędzy. Żadnego słowa,krzyku, płaczu. Leżałam skulona w błocie i czekałam aż skończy.
-Nigdy więcej nie waz się uciekać! Jesteś kurwa moja, dziwko! -krzyknął, a chwilę później podniósł mnie tak żebym stanęła przed nim. - A teraz... wrócimy do domu i będę cię pieprzyl tak długo aż się nie uspokoje ..
Moje ciało zesztywnialo. Dlaczego to nie może się skończyć? Dlaczego Bóg nie może zabrać mnie stąd raz na zawsze?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy znaleźliśmy się w "domu " zostałam przywiazana do łóżka. Nie patrzyłam na to co się dzieje, bo nie mogłam juz znieść widoku swojego ciała i tego jak bardzo zostało oszpecone. Nigdy nie było piękne i perfekcyjnie, pozostawało dużo do życzenia, ale było zadbane i czyste. Żadnych naznaczen, przeciec , siniakow. Teraz było szpetne i brzydzilam się samej siebie.
Nie wiem jak długo to trwało, ale chłopak był nade mną i gryzl i poniewieral moją skórę. Zaczęłam się wiercić i piszczec.
Zapewne zapytacie Dlaczego wcześniej na to pozwalałam. Otóż dzisiaj otrzymałam szansę na ucieczkę i cała nadzieja na odzyskanie wolności znowu zapaliła się w mojej głowie.
Nagle w domu rozległ się huk. Strzał czy coś w ten deseń.
- Co do chuja - warknal Spencer, w momencie kiedy drzwi do pokoju się otworzyły.
O co chodzi? Kolejni do zabawy? Boże, nie..
- Spierdalaj kurwa z niej! - rozległ się krzyk, a chwilę później wystrzał pistoletu. Wzdrygnelam się i zamknęłam oczy.
- Przypomniałeś sobie o swojej dziwce? - odpowiedział Spencer, a następnie zaczął mnie całować. Uciekłam ustami od jego dotyku na co mocno mnie złapał za policzki.
W tym momencie John został ściągnięty ze mnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał męski głos. A kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam Justina wpatrującego się we mnie ze współczuciem. - Ty żyjesz.. - dopowiedział po chwili.
- Zabieramy go na korytarz.
Co? Ktoś jeszcze tutaj jest?
- Zaraz do was przyjdę. Peter zabierz go do piwnicy, jeżeli taka jest, a Bruce niech go unieruchomi i zaknebluje.
Jest jeszcze ktoś?! Jezu... nie, nie, nie.
- Madison... Ty żyjesz. - powiedział Justin bez tchu wpatrując się w moje oczy.
Jego dłoń powoli powędrowała na moją twarz, ale zrobiłam szybki ruch,żeby nie był w stanie mnie dotknąć. Nie chciałam niczyjego dotyku na swojej skórze. Nigdy więcej.
- Przepraszam - wyszeptał prostując się i rozwiązując sznur, którym byłam związana.
- Justin... nie zostawiaj mnie tutaj. -powiedziałam piskliwie.
Jego karmelowe oczy spotkały się z moimi brązowymi. Uśmiechnął się delikatnie i pokręcił przeczaco głową.
- Nie zostawię. Zabieram cię stąd.
Pokiwałam powoli głową i przyglądałam się mu jakby był bóstwem.
Kiedy uwolnił mnie od węzłów uniósł mnie delikatnie żebym mogła usiąść. Jego oczy pociemniały, kiedy zobaczył wszystkie ślady na mojej skórze.
- Zabiję ich, każdego po kolei. - warknął po czym gwałtownie wstał i otworzył drzwi dużej drewnianej szafy. Wyjął z niej koc i podszedł do mnie okrywajac mnie nim.
- Chodźmy. - powiedział i pomógł mi wstać.
Zaczęłam powoli iść jednak po trzech krokach moje nogi stały się bezwładne i upadłam na podłogę.
- Madison.. - powiedział Justin. Po chwili klęknal na jedno kolano i wziął mnie na ręce.
Jęknelam z bólu czując jak podrażnił moje żebra, na których znajdowała się długa rana.
- Przepraszam. Za chwilę będziemy w hotelu.
Oparłam głowę o jego umięśnione ramię czując pewnego rodzaju spokój i bezpieczeństwo. Nagle Justin zatrzymał się i wskazał głową pewien kierunek. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam moje jeansy leżące na drewnianej podłodze.
- To twoje spodnie? - zapytał spokojnie jednak jego jabłko Adama przesunęło się po gardle.
Pokiwalam twierdząco głową, a on sprytnym ruchem nogi podrzucil je tak, że wylądowały na moim brzuchu.
" Nieźle Bieber. Co jeszcze potrafisz? " - moja podświadomość powróciła opalona i zrelaksowana po kilku tygodniowej przerwie. Byłam na nią wściekła,że nawet ona mi nie pomagała przez ten czas.
W końcu wyszliśmy z domu. Kierowalismy się do samochodu.
- Czy będę mógł spytać cię później o kilka rzeczy? - zapytał otwierając tylne drzwi.
- Tak. -odpowiedziałam patrząc na jego twarz. Tak bardzo cieszyłam się, że tutaj jest. Uwierzyłam w to, że zależy mu w pewnym stopniu na mnie..
" Albo na twoich pieniądzach " . Cholerna podświadomość.
Justin pokiwal powoli głową i złożył delikatny pocałunek na moim czole. Pomimo tego jak delikatne to było wzdrygnelam się. Jak długo potrwa mój wstręt do dotyku i widoku swojego ciała?
- Gdzie idziesz? - powiedziałam łapiąc chłopaka za nadgarstek.
- Zaraz wrócę.
Był taki spokojny z zewnątrz, ale widziałam, że wewnątrz niego siedzi coś intensywnego.
Czekałam i czekałam. A on nie wracał.
W końcu zobaczyłam trzy postaci, jedną z nich był Justin a pozostałych dwóch nie znałam.
- Cześć - odpowiedział wsiadając do samochodu, tuż obok mnie.
- Hej - odpowiedziałam szeptem i spojrzałam w stronę dwóch chłopaków siedzących z przodu.
- To Peter i Bruce. Wspólnie prowadzimy działalność w klubie a do tego pomagają mi w biznesie. - wyjaśnił Justin.
Mój mózg zaczął pracować. Coś mi się nie zgadzało.
- A Spencer i dwóch pozostałych? Widziałam cię z nimi w klubie... wtedy po raz pierwszy... -powiedziałam cicho.
Justin zmarszcyl brwi zastanawiając się przez chwilę. Tak jakby cos analizował w swojej głowie.
- John Spencer i McCoulter byli ze mną wtedy w klubie. Już wtedy coś kręcili.
- A ta dziewczyna?
- Jessica.
Zaraz... czy to nie była ta sama co widziałam jak uprawiał z nią seks i rozmawiał o mojej naiwności?
Nie jesteśmy razem o zapewne nigdy nie będziemy, ale naprawdę zabolało mnie to co zobaczyłam. Bo w pewnym sensie mi na nim zależało. Dobrze, w każdym sensie.
Pokiwalam głową widząc jak jedziemy wąska drogą. Zmarszczylam brwi. W stanach Zjednoczonych nie ma takich dróg.
- Justin?
- Hm?
- Gdzie my jesteśmy?
- Trondheim.
Gdzie? Spojrzałam na chłopaka zdezorientowana.
- Norwegia.
Norwegia?! Dlatego jest o wiele zimniej.
Byłam przekonana, że ten wyjazd będzie na drugą część kraju, ale nie na zupełnie inny kontynent.
- Em... A teraz gdzie jedziemy?
- Do Oslo. Tam mamy zarezerwowany hotel. Skontaktujesz się na miejscu ze swoim ojcem. Sądzę, że powinnaś.
Justin miał rację. Muszę wszystko wyjaśnić.
Po kilkunastu minutach drogi poczułam jak moje powieki stają się ciężkie. Justin przysunął mnie do siebie i objął ramieniem.
- Możesz spać. Obudzę cię, kiedy dotrzemy na miejsce. -powiedział w moją skron, a chwilę później ucalowal delikatnie.
Po tych słowach zapadlam w sen. Spokojny i bezpieczny. Z dala od niebezpieczeństwa.
_____________________
Mamy rozdział.
A jaki dluuuuuuuuugi tym razem. :)
Jak wrażenia? ♥
Ask --> KLIK
Zapraszam.
Kocham was najmocniej.
#love
Ann.
Boski :)
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na nn !!!!
OdpowiedzUsuńcudowny *-* czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńcudowny kochana w koncu ja znalazl! ❤
OdpowiedzUsuńWoow *.*
OdpowiedzUsuń