niedziela, 26 kwietnia 2015

29. " Big troubles "

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!  

Justin's POV :
Leżeliśmy na łóżku w pokoju hotelowym Madison obdarzając się czułością. Całowałem każdy fragment jej delikatnej i gładkiej skóry z delikatnością chcąc zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół. Nawet to jak dostaje gęsiej skórki kiedy delikatnie dmucham w jej skórę. Była tak delikatna, ale jednak nie czuła się dobrze po tym co się stało.  Nie wybaczę tym skurwielom i rozpierdole ich mordy o tępe narzędzia, żeby zabolało tak bardzo jak bardzo skrzywdzili Madison.
Słuchałem z fascynacją jak Madison wciąga powietrze, jak cicho wzdycha i jak powoli wypuszcza powietrze ze swoich rozchylonych ust. Zacząłem kochać tą dziewczynę dopiero w momencie, kiedy nagle zniknęła bez wieści, wtedy właśnie przyznałem się przed samym sobą, że jestem w stanie sprowadzić ją bezpieczną i całą z każdego, nawet najbardziej wyludnionego miejsca na tej planecie.
Może mówię jak pierdolona cipa, ale taka jest prawda. Jeżeli chodzi o uczucie do niej to tak, jestem skończonym frajerem.
Uśmiechałem się jak głupi widząc jak Madison reaguje  a mój dotyk i pocałunki. - Madison. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie. - szepnąłem w jej skórę, a po chwili dostałem się do jej pełnych ust. Madison przygryzała wargę, dlatego delikatnie ją pocałowałem i chwyciłem zębami wargę którą trzymała.  Nagle poczułem jak delikatne i drobne dłonie Madison  zaczynają pozbawiać mnie ubrań, ale po chwili ja zatrzymała. Zmarszczyłem brwi.
- Madison. Nie musimy iść dalej.
Widziałem, że się wahała. Nie chciałem jej do niczego namawiać. To co pomiędzy nami się dzieje zależy tylko i wyłącznie od niej. Ja jestem w stanie dać jej wszystko, wystarczy że kiwnie głową i się zgodzi, a będę w stanie rzucić świat do jej stóp. Kocham ją,  kurwa. 
Muszę to w końcu przyznać przed samym sobą, do chuja. 
Dziewczyna zabrała ręce z mojego ciała, a po chwili mocno objęła moją szyję i przytuliła się. 
Nagła zmiana nastroju. Eh.
- Kochanie - szepnąłem przytulając jej drobne ciało do siebie. Cisza.
Chciałbym ją schować i nigdy nie wypuścić, żeby już nigdy nie musiała cierpieć.  Lezelismy w ciszy a ja spokojnie gładziłem szyję Madison swoim nosem. Dźwięczącą w uszach ciszę przerwał ciszy płacz.
- Jestem w stanie dać ci wszystko. Chcę dać ci to co mam, mimo tego, że masz każdą możliwą rzecz na tym pieprzonym świecie.  Tylko daj mu szansę. Daj mi szansę, żebym sprawił byś była szczęśliwa.
Mad,  proszę.  Mad. Zgodz się
Madison nie odpowiedziała wciąż trwając przy moim ciele, a z jej pełnych ust wydobywał się bolesny płacz. Zsunąłem się z jej ciała chcąc porozmawiać o tym co dzieje się w jej głowie. Chcę jej pomóc, ale do tego potrzebuje informacji od niej samej, jakichś zwierzeń, kurwa, czegokolwiek, żeby wiedzieć w jaki sposób jej pomóc. 
Nagle Madison ruszyła do łazienki, biegnąc mało co nie potknęła się o własne nogi. Ruszyłem za nią, ale szybko zamknęła drzwi. Uderzyłem pięścią w drewno i oparłem o nie czoło czując się bezsilny. Nie wiedziałem o co dokładnie jej chodzi. Może to była jedynie kwestia jej odrzucenia do czyjegoś dotyku po tym co zrobili jej ci skurwiele. Ale dlaczego nie odpowiedziała mi na to jak proszę ją o to, żeby dała mi szansę.
Ja tylko chcę;  żeby była szczęśliwa. Kurwa mać.
- Madison, daj mi szansę - powiedziałem cicho zamykając oczy.
- Zostaw mnie - usłyszałem zza drzwi. To zabolało.
- Co?
- Zostaw mnie! - wrzasnęła Madison, a ja zacisnąłem ponownie pięść na drzwiach chcąc je rozpieprzyć, żeby tylko dostać się do niej. Zapytacie- po co? Przecież właśnie cię odrzuciła. Ale ja nie chcę pozwolić jej odejść, tym bardziej, że nie wiem o co chodzi. Kurwa, nie. Ona tego chce, ale żeby się upewnić musiałem się o to zapytać.
- Chcesz żebym cię zostawił?  
- Tak - odpowiedziała dziewczyna, ale w jej głosie usłyszałem ból, słyszałem jak jej głos zaczyna drżeć.
- Madison... 
Zacisnąłem mocno szczękę chcąc się uspokoić, a moja pięść wycofała się i ruszyła, żeby uderzyć o drzwi i rozjebać je w drobny mak, ale zatrzymałem się w odpowiednim momencie. 
- Justin Proszę, idź stąd. 
Ona naprawdę tego chciała, naprawdę chce, żebym ją zostawił. Najważniejsze, że jest już bezpieczna. Jej ojciec przetransportuje ją do domu w Nowym Jorku i będzie już bezpieczna u siebie w domu, wróci do pełni zdrowia.
- Żegnaj Madison. - powiedziałem cicho w drzwi, a chwilę później usłyszałem głośny płacz Madison. Zmarszczyłem brwi. Nie mogę tego słuchać. 
Wyszedłem i z trzaskiem zamknąłem drzwi od jej pokoju zostawiając ją samą ze sobą.
Nie powinienem, nie powinienem jej dotykać i próbować doprowadzić do seksu, bo minęło zbyt mało czasu, żeby to się udało. Poza tym na pewno po tym uważałaby, że zostawię ją jak tylko ją "zaliczę". Kurwa, nie mam 15 lat, żeby bawić się w takie rzeczy. Jak byłem smarkaczem to bawiły mnie takie rzeczy, ale teraz to jest żałosne. Dobra, macie mnie. Do momentu aż poznałem Madison robiłem takie rzeczy- dragi, przypadkowy seks i zabawa w klubie aż do rana, ale kurwa- jestem właścicielem tego klubu, a to, że niektóre dziwki zrobią wszystko, żeby dotknąć mojego kutasa to nie moja wina.
Ale Madison była inna, jest delikatna i nie jest nachalna. Znalazłem się przy windzie, ale nie chciałem czekać aż znajdzie się na moim piętrze, dlatego poszedłem w stronę schodów. Zbiegłem co dwa schody dwa piętra niżej. Jestem wkurwiony, potrzebuję rozluźnienia.
Wyszedłem na zewnątrz, a w moje ciało uderzyło chłodne norweskie powietrze. 14:22. Na pewno żaden klub o tej porze nie jest otwarty, dlatego ruszyłem do baru na rogu, który widziałem, kiedy przejeżdżaliśmy przez Oslo jadąc do hotelu. Bar "øl", cokolwiek to znaczy, nie był eleganckim miejscem, ale podobał mi się. Brakowało mi takiego klimatu- zapachu dymu papierosowego, piwa, alkoholu i innych gówien. Usiadłem przy ladzie pomiędzy dwoma mężczyznami- jeden w średnim wieku w zniszczonym garniturze, a drugi- młodszy ode mnie z pedalską blond grzywką na bok i przywołałem barmana.
- Hva vil du? - powiedział przypakowany mężczyzna, który był tu barmanem.
Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc. Co to do chuja znaczy? Uniosłem brwi pokazując tym, że nie rozumiem o czym facet do mnie mówi.
- Hva vil du? - powtórzył barman tracąc już cierpliwość.
- Koleś pyta czego chcesz - powiedział blondyn siedzący po mojej lewej stronie uśmiechający się cwaniacko w moją stronę.
- Jak jest "piwo" po waszemu? - odpowiedziałem niemiło.
 - øl - odpowiedział, a po chwili się zaśmiał.
- Whiskey - odpowiedziałem barmanowi odwracając się w jego stronę. Mężczyzna powoli kiwnął głową, a po chwili zniknął gdzieś za półkami.
- Nie jesteś stąd, nie?
Odwróciłem się w stronę blondyna i odpowiedziałem mu tym samym tonem.
- Nie - warknąłem cicho.
- Du gjør narr av seg selv.
Blondyn zaśmiał się tak jakby powiedział najśmieszniejszy żart na tym jebanym świecie.
- Co tam kurwa szepczesz?
- Cunt.
 W tym momencie na ladzie przede mną znalazła się szklanka whiskey. Szybko ją opróżniłem. 
- Powiedziałem, że jesteś pizdą- odpowiedział blondyn, na co się cwaniacko uśmiechnąłem. 
- I nawzajem - warknąłem,  sekundę później wymierzając mu cios z pięści w ryj. Chłopak chwycił się za obolałą Część twarzy i rzucił się na mnie. 

Nobody's POV : 
 
Dwóch mężczyzn rzuciło się na siebie powodując tym zamieszanie w barze i wzbudzając zaciekawienie podpitych mężczyzn siedzących przy wysokiej ladzie baru. 
Słychać było głośne oddechy dwóch młodych mężczyzn, którzy praktycznie bez powodu rozpoczęli pomiędzy sobą bójkę. 
- Wezwijcie ochronę! - krzyknęła kobieta będąca prawdopodobnie kelnerką w tym niezbyt przyjemnym lokalu. 
Justin chwycił nieznanego mu blondyna za kołnierz jego koszuli i podniósł do góry poobijanego chłopaka.  
- Powtórz jeszcze raz- co, kurwa, powiedziałeś? - warknął groźnie brunet zaciskając pięści na koszulce chłopaka.  
- Powiedziałem, że jesteś pizdą. 
Justin zaśmiał się bez krzty humoru i spojrzał na blondyna ciemnym karmelowym spojrzeniem pokazującym o stanie jego zdenerwowania i i determinacji do dalszej burdy.  
- Gdybyś dowiedział się kim jestem na pewno trzymałbyś gębę zamknięta na kłódkę. A teraz spierdalaj zanim wybije ci wszystkie zęby o ten jebany bar. 
W tym momencie Bieber wykręcił blondynowi ręce i rzucił nim w jeden ze stołów, na co ten zareagował załamaniem drewnianej konstrukcji. Po chwili Justin odwrócił się, aby ponownie podejść i zamówić szklankę whiskey. 
Chciał zapić wszystkie dzisiejsze wydarzenia i to, co wydarzyło się pomiędzy nim a Madison. Chciał odsunąć się od poczucia winy, że nie potrafi jej pomóc i do końca zapewnić bezpieczeństwa tak jak powinien. 
Nagle szklana butelka rozbiła się na głowie bruneta, a ten opadł na kolana czując jak ciemność zalewa jego pole widzenia. Podparł się o coś, sam nie wiedząc dokładnie o co i uniósł swoją prawą dłoń do czubka głowy.  Poczuł wilgoć we włosach, co wskazywało na to, że ma rozbity kawałek głowy a z rany sączy się krew. Warknął pod nosem próbując odzyskać siły i odpowiednią jakość widzenia. 
- Co do kurwy... 
Nagle coś pociągnęło go w tył i rzuciło w ścianę ułożoną szkłem. Justin zdążył jedynie poczuć pieczenie na plecach pomiędzy łopatkami. W tym momencie oprzytomniał i zobaczył jak blondyn obleśnie się do niego uśmiecha z wyższością chcąc pokazać, czego właśnie dokonał.  Jednak jego radość nie trwała zbyt długo, bo zdeterminowany Justin pragnął rozładować emocje, a kiedy nadarzyła się ku temu okazja nie zamierzał jej zmarnować. Podszedł do niego i uderzył go mocno prawą pięścią przez co głową blondyna odchyliła się, szybko wykonał następny ruch wymierzając cios wprost w kość nosową chłopaka. Norweg był na tyle oszolomiony, że nie utrzymywał równowagi.  Widząc to Justin chwycił go za koszulkę i przerzucił przez bar, a na skutek tego zbił i zrzucił kilka szklanek i kieliszków. Chłopak leżał przewieszony przez ladę, a Justin uderzył o jego glowę butelką z piwem. Ostatnim ciosem Bieber sprawił, że blondyn stracił równowagę i osunął się bezwładnie na podłogę. 
Uśmiechnął się dumnie widząc nieprzytomnego chłopaka i czując ulgę po tym całym zajściu. Kiedy zamierzał usiąść przy barze zobaczył jak radiowóz policji norweskiej podjechał na sygnale pod bar. 
- Kurwa - mruknął zdenerwowany chłopak i przeczesał włosy prawą dłonią. 
Z jednej strony martwił się o Madison a z drugiej strony miał to kompletnie w dupie, po tym gdy kazała mu odejść.  
Do środka weszło trzech funkcjonariuszy ubranych w mundury z odblaskami. Jeden z nich wysunął się przed szereg i rozejrzał się wśród tłumu. 
- Co się tu dzieje? - mruknął po norwesku wysoki i łysy mężczyzna obserwując każdą twarz. 
Podeszła do niego kelnerka, a po chwili świadkowie całego wydarzenia i zaczęli dokładnie opisywać sytuację oraz wygląd chłopaka, który to wszystko zaczął.  Blondyn wciąż leżał na ziemi nie wiedząc o tym co się wokół niego dzieje, a dodatkowo był chroniony przez świadków, zapewne przez to iż mieszkał w okolicy. Blondyn miał na imię Alex i pochodził z rodziny z problemem alkoholowym. Sam mia problemy z prawem, a dodatkowy wybryk mógłby wsadzić go do paki .  
Jeden z mężczyzn wskazał dokładnie wygląd Justina Biebera i kierunek w którym uciekł.  Toaleta. 
Funkcjonariusz ruszył w kierunku łazienek i trzasnął drzwiami wyciągając przed siebie broń.  Musiał być przygotowany na wszelki akt agresji. Kopnął pierwsze drzwi kabiny, a później następne i następne.  
Nagle coś uderzyło go w tył głowy sprawiając,  że upadł na podłogę z hukiem . Jego napastnik wyjął broń policjanta z jego dłoni i wsunął za swój pasek, a następnie wyszedł wyjściem dla personelu. 
Justin poprawił włosy idąc spokojnie ulicą. Miał jedynie nadzieję,  że nigdzie nie było monitoringu w tym barze, bo jeżeli był- wynikną z tego kłopoty. 
Duże kłopoty.  


______________ 

Witam was misiaczki.  Mamy kolejny rozdział.  Jak wrażenia? :* 

#love 
/Ann

3 komentarze:

  1. Biedna Mad.. Dlaczego Justin musiał od razu wdać się w bójkę? :/

    OdpowiedzUsuń
  2. boze co on narobil :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne opowiadanie *.* kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń